Weszłam do
klubu rozglądając się na boki w poszukiwaniu znajomych twarzy. Krążyłam
samotnie pomiędzy tańczącymi, starając się ignorować nieprzyjemny zapach
spoconych ciał. Wzrok zatrzymywał się na pojedynczych osobach, jednak żadna z
nich nie wydawała mi się znajoma. Stanęłam pod ścianą po drugiej stronie sali.
Kilku lekko
wstawionych chłopaków przeszło koło mnie, jeden odważnie zlustrował mnie
wzrokiem i minął z pewnym wyrazem twarzy. Obejrzałam się za nim, ale zniknął
już w tłumie. Przyciągał spojrzenie, chociaż na pierwszy rzut oka nie miał w
sobie nic specjalnego. Ot, kolejny chłopak, który przyszedł trochę wypić i
pobawić się z przyjaciółmi.
Nagle jeden z
tańczących, niski brunet niewiele starszy ode mnie, zatoczył się w moją stronę i ze
wzrokiem utkwionym centralnie we wgłębieniu pomiędzy moimi piersiami, ruszył w
moją stronę. Odsunęłam się odruchowo do tyłu, ale moje plecy natknęły na zimną
ścianę. Mężczyzna podparł się ręką o mur tuż nad moim ramieniem i odetchnął z
ulgą. Cuchnął potem i wypitym alkoholem. Zmarszczyłam nos zniesmaczona.
- Hej, mała.
Postawić ci drinka? – wybełkotał. Jego wzrok biegał od moich ust do dekoltu i z
powrotem.
- Idź sobie –
odpowiedziałam, trochę bardziej piskliwie niż planowałam. Czknął z pijackim
uśmiechem na ustach. Próbowałam zrobić krok w prawo, ale zablokował mi drogę
wolną ręką. Po chwili przesunął ją na moją talię.
- No, nie bądź
taka – mruknął, jego czoło prawie stykało się z moim.
- Hej, zostaw
ją – usłyszałam czyjś głos, dochodzący zza pleców pijaka. Odetchnęłam z ulgą,
mimo, że nie rozpoznawałam go. Gdy natrętny mężczyzna odwrócił się, by
zobaczyć, kto mu przerywa, ujrzałam twarz chłopaka, który już wcześniej
przyciągnął moje spojrzenie.
Pijany
mężczyzna podszedł do niego przyjmując postawę jasno mówiącą o tym, że zamierza
załatwić tę sprawę pięścią. Zamarłam przerażona. Chłopak zaraz oberwie tylko za
to, że próbował mi pomóc. Czy powinnam coś zrobić? Pijak zaatakował, ale
młodszy nie został mu dłużny. Na początku myślałam, że zostawi tak
sprawę i wycofa się, ale on oddał cios, powalając przeciwnika na ziemię. Z nosa
bruneta pociekła krew. Wytarł ją dłonią i wydał z siebie głośne warknięcie,
które usłyszałam, nawet mimo klubowej muzyki.
Po raz kolejny
naparł na chłopaka i tym razem przyparł go do podłogi, okładając pięściami po
twarzy. Zakryłam usta dłońmi i postanowiłam to wszystko przerwać. Doskoczyłam
do walczących i złapałam pijaka za bluzkę na plecach. Pociągnęłam za nią i
zaskoczony mężczyzna odsunął się od chłopaka, który wykorzystał chwilę i wyczołgał
się spod niego. Już miał znowu uderzyć, gdy za jego plecami pojawił się
postawny ochroniarz i złapał go za ramiona. W barkach był co najmniej trzy razy
szerszy od chłopaka, więc ten rozważnie uspokoił się i spojrzał z wyrzutem na
moją dłoń na bluzce pijanego mężczyzny. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że
nadal go trzymam i rozluźniłam uścisk gwałtownie. Mężczyzna opadł na podłogę
nieprzytomny. Popatrzyłam na moje dłonie z przerażeniem, a potem ochroniarz
złapał mnie za ramię wolną ręką i popchnął przed siebie.
Wypadłam na
ulicę wraz z chłopakiem. Ochroniarz posłał nam groźne spojrzenie i zagroził,
żebyśmy się już lepiej nie pojawiali w klubie. Westchnęłam zdenerwowana. Ja
tylko chciałam przerwać walkę! No i co z tym pijakiem? Jego nie wyrzucą?!
Popatrzyłam
się na chłopaka. Dolną wargę miał spuchniętą i rozciętą w dwóch miejscach, z
których sączyła się powoli krew, pod prawym okiem kształtował się już pokaźnej
wielkości siniak, a na policzku widniała pociągła szrama, po tym, jak uderzył
głową w podłogę, gdy pijak go przewrócił. Chłopak rozejrzał się po ulicy,
oświetlonej słabym światłem brudnych latarni. Przejechał wzrokiem, po
imprezowiczach opuszczających klub, potem spojrzał w kierunku wielkiego centrum
handlowego na drugim końcu ulicy, aż w końcu odwrócił się w moją stronę i
zatrzymał spojrzenie na mojej twarzy. Przez cały ten czas stałam nieruchomo,
przyglądając się mu.
- Daleko masz
do domu? – zapytał. W jego głosie słyszałam wyraźny, irlandzki akcent, był
zdenerwowany, jakby obwiniał mnie o to, że wyrzucili nas z klubu. Brwi ściągnął
w wyrazie rozdrażnienia.
- Nie, mam
kilka ulic do przejścia. Poradzę sobie – powiedziałam, starając się przybrać
pewny wyraz twarzy, chociaż jego postawa kompletnie mnie onieśmielała. W rzeczywistości
czekały mnie trzy kilometry marszu, ponieważ początkowo planowałam zabrać się z
przyjaciółmi, którzy jeszcze nawet nie dotarli do klubu. Chyba wyczuł wahanie w
moim głosie, bo uniósł kącik ust w aroganckim uśmiechu.
-Podwiozę cię
– zadecydował, nie pytając mnie o zdanie. Popatrzyłam się na niego zaskoczona,
ale zignorował mnie, wciąż rozglądając się na boki i unikając mojego wzroku.
- Nie trzeba.
Naprawdę, zamówię taksówkę. – Moja ręka powędrowała do pustej kieszeni, tylko
po to, bym upewniła się, że nie mam ani grosza na taryfę. Bałam się tylko, że
chłopak nie ma najlepszych zamiarów względem mnie.
- Jak chcesz –
powiedział i minął mnie, idąc w kierunku parkingu przy klubie. – Cześć.
- Pa –
mruknęłam i ruszyłam powoli w stronę centrum handlowego. Zbliżała się dwunasta
i ulice miasta opustoszały, w zaułkach włóczyło się jeszcze kilku nocnych
marków, ale poza tym, naokoło nie widać było żywej duszy. W oddali ktoś odpalił
motor i nacisnął mocno gaz.
Przez chwilę
żałowałam, że odmówiłam towarzystwa blondyna, mimo, że wyglądał na
zdenerwowanego i jego obecność prawdopodobnie tylko by mnie przytłaczała.
Usłyszałam, jak motor zwalnia na ulicy, kilka metrów ode mnie. Zacisnęłam mocno
pięści i odetchnęłam głęboko, wmawiając sobie, że nie każdy motocyklista w tym
mieście chce mnie pobić, zgwałcić i zakopać w swoim ogródku, kiedy usłyszałam
znajomy, irlandzki akcent.
- Na pewno nie
potrzebujesz podwózki? – Chłopak uśmiechał się do mnie z pewnością siebie
wypisaną na twarzy. Motor dodawał mu seksapilu.
Zerknęłam na
niego, szukając rozdrażnienia, które widziałam w jego oczach jeszcze minutę
temu, ale teraz blondyn wydawał się tylko trochę rozbawiony. Domyślił się, że
nigdy nie planowałam tak naprawdę zamawiać taksówki. Wciąż miałam wątpliwości.
Nie chciałam, żeby ten cwaniak z rozdartą wargą i posiniaczoną twarzą wiedział,
gdzie mieszkam.
Wypuściłam
głośno powietrze, podejmując spontaniczną decyzję.
- Raz się żyje
– mruknęłam pod nosem i podeszłam do niego, podając mu swój adres.
- Wskakuj –
powiedział, wskazując głową na siedzenie za sobą. Podziękowałam bogu, że
zdecydowałam się założyć dzisiaj wygodne dżinsy i przełożyłam jedną nogę na
drugą stronę pojazdu. – Niestety nie mam dla ciebie kasku, ale… postaram się
jechać ostrożnie.
Mrugnął do
mnie, a ja z zaskoczeniem patrzyłam, jak obraca się zadowolony i odpala motor.
Gdzie się podziała cała jego złość? Przez głowę przemknęła mi myśl, że to nie
ten sam chłopak, który bił się w mojej obronie jeszcze kilka minut temu w
klubie, a ja siedzę na motorze z jakimś kompletnie nieznajomym gościem, ale
szybko wyrzuciłam ją z mojej głosy. Przypominając sobie moje marne
doświadczenie w jeździe na motorze i sięgnęłam do tyłu, by przytrzymać się
metalowej rurki za siedzeniem, ale nie mogłam jej odnaleźć.
Gdy motor
nagle ruszył złapałam się szybko za ramiona chłopaka, chowając głowę przed
wiatrem za jego plecami. Pęd powietrza sprawił, że w kącikach moich oczu
pojawiły się słone krople. Usłyszałam jak blondyn śmieje się i jedną ręką
ściąga moją dłoń ze swojego ramienia, kładąc ją na swoim brzuchu. Chciał, żebym
go tak objęła. Jego niedoczekanie!
- Tak mi
wygodniej – mruknęłam, na tyle głośno, żeby usłyszał mnie mimo wiatru
świszczącego dookoła nas. Znów położyłam dłoń na jego ramieniu.
- Okay –
powiedział i chociaż nie widziałam jego twarzy, przyrzekłabym, że znów zagościł
na niej ten arogancki uśmieszek. Po chwili chłopak skręcił ostro, a ja pisnęłam
przestraszona, gdy niebezpiecznie przechyliłam się na swoim miejscu.
Błyskawicznie przeniosłam swoje dłonie z ramion blondyna, łącząc je pod jego
mostkiem. W takiej pozycji idealnie czułam wibracje, przechodzące przez jego
ciało, gdy śmiał się z moich poczynań. Głupek.
- Jak masz na
imię? – zapytał, przechylając lekko głowę na bok, żeby lepiej mnie widzieć, ale
jednocześnie spoglądać na drogę. Przytulona do jego pleców nie bardzo miałam
ochotę na rozmowy.
- Jude –
odpowiedziałam krótko.
- Jude… -
powtórzył cicho. – Jak z tej piosenki Beatlesów*.
Kiwnęłam
delikatnie głową, chociaż mnie nie widział. Na pewno wyczuł mój ruch na swoich
plecach.
- A ty? –
zapytałam się go, nagle uświadamiając sobie, jak obcy jest dla mnie ten
chłopak.
- Niall –
powiedział i rozmowa zakończyła się. Nie znałam żadnej piosenki z Niallem w
roli głównej.
* Hey Jude The Beatles
_______________________________
Jeszcze nigdy w życiu nie czułam się tak niepewnie publikując jakiś rozdział. Mam nadzieję, że znajdzie się chociaż kilka osób, które zainteresują się opowiadaniem i napiszą szczery komentarz. Nie chodzi mi o sztuczne słodzenie, jestem gotowa na krytykę.
Bring it on
Mnie się podoba. Jest naprawdę super napisany. Tylko szkoda, że pewnie znowu będzie tak iż na początku się nie lubią, a potem kochają. Tak wiem, przecież to twoja fabuła. Sorry. Naprawdę jest super. Fajnie byłoby gdybyś dodawała na początku coś do posłuchania przy czytaniu. Czekam na następny rozdział. Love U ;* xoxo
OdpowiedzUsuńSuuper!! xD Ja też piszę opowiadania :3 Nie pisze narazie ich na blogu ake może kiedyś ... : D
OdpowiedzUsuńŚwietny. Bardzo mnie zaciekawił ;D
OdpowiedzUsuńTrafilam tu przypadkiem, ale bardzo się z tego cieszę. ;) zaraz biore się za resztę rozdziałów, by nadrobić, bo mnie zaciekawilas! Rozdział jest naprawde świetny. Już moge śmiało stwierdzić, że lubię Twój stył pisania ;) w wolnej chwili zapraszam do siebie : cant -remember - to -forget.blogspot.com
OdpowiedzUsuńa ja się biore za dalsze rozdzialy!
Buziaczki ;*
Hej odjazd! :o Założe się, że przez cały dzień będę chciała dobrnąć do ostatniego rozdziału! To jeden z najlepszych przeze mnie przeczytanych ff ;) oby tak dalej. x
OdpowiedzUsuńTo nie jest spam: alien-nominacja.blogspot.com
OdpowiedzUsuńHahaha :D Boże, tak bardzo się zgadzam!
UsuńPiszę tego bloga by wyrazić swoją desperację, a nie chwalić się talentem :D Dlatego w opisie mam "Udaję, że umiem pisać".