niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział pierwszy. Hey Jude



Weszłam do klubu rozglądając się na boki w poszukiwaniu znajomych twarzy. Krążyłam samotnie pomiędzy tańczącymi, starając się ignorować nieprzyjemny zapach spoconych ciał. Wzrok zatrzymywał się na pojedynczych osobach, jednak żadna z nich nie wydawała mi się znajoma. Stanęłam pod ścianą po drugiej stronie sali.
Kilku lekko wstawionych chłopaków przeszło koło mnie, jeden odważnie zlustrował mnie wzrokiem i minął z pewnym wyrazem twarzy. Obejrzałam się za nim, ale zniknął już w tłumie. Przyciągał spojrzenie, chociaż na pierwszy rzut oka nie miał w sobie nic specjalnego. Ot, kolejny chłopak, który przyszedł trochę wypić i pobawić się z przyjaciółmi.
Nagle jeden z tańczących, niski brunet niewiele starszy ode mnie, zatoczył się w moją stronę i ze wzrokiem utkwionym centralnie we wgłębieniu pomiędzy moimi piersiami, ruszył w moją stronę. Odsunęłam się odruchowo do tyłu, ale moje plecy natknęły na zimną ścianę. Mężczyzna podparł się ręką o mur tuż nad moim ramieniem i odetchnął z ulgą. Cuchnął potem i wypitym alkoholem. Zmarszczyłam nos zniesmaczona.
- Hej, mała. Postawić ci drinka? – wybełkotał. Jego wzrok biegał od moich ust do dekoltu i z powrotem.
- Idź sobie – odpowiedziałam, trochę bardziej piskliwie niż planowałam. Czknął z pijackim uśmiechem na ustach. Próbowałam zrobić krok w prawo, ale zablokował mi drogę wolną ręką. Po chwili przesunął ją na moją talię.
- No, nie bądź taka – mruknął, jego czoło prawie stykało się z moim.
- Hej, zostaw ją – usłyszałam czyjś głos, dochodzący zza pleców pijaka. Odetchnęłam z ulgą, mimo, że nie rozpoznawałam go. Gdy natrętny mężczyzna odwrócił się, by zobaczyć, kto mu przerywa, ujrzałam twarz chłopaka, który już wcześniej przyciągnął moje spojrzenie.
Pijany mężczyzna podszedł do niego przyjmując postawę jasno mówiącą o tym, że zamierza załatwić tę sprawę pięścią. Zamarłam przerażona. Chłopak zaraz oberwie tylko za to, że próbował mi pomóc. Czy powinnam coś zrobić? Pijak zaatakował, ale młodszy nie został mu dłużny. Na początku myślałam, że zostawi tak sprawę i wycofa się, ale on oddał cios, powalając przeciwnika na ziemię. Z nosa bruneta pociekła krew. Wytarł ją dłonią i wydał z siebie głośne warknięcie, które usłyszałam, nawet mimo klubowej muzyki.
Po raz kolejny naparł na chłopaka i tym razem przyparł go do podłogi, okładając pięściami po twarzy. Zakryłam usta dłońmi i postanowiłam to wszystko przerwać. Doskoczyłam do walczących i złapałam pijaka za bluzkę na plecach. Pociągnęłam za nią i zaskoczony mężczyzna odsunął się od chłopaka, który wykorzystał chwilę i wyczołgał się spod niego. Już miał znowu uderzyć, gdy za jego plecami pojawił się postawny ochroniarz i złapał go za ramiona. W barkach był co najmniej trzy razy szerszy od chłopaka, więc ten rozważnie uspokoił się i spojrzał z wyrzutem na moją dłoń na bluzce pijanego mężczyzny. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że nadal go trzymam i rozluźniłam uścisk gwałtownie. Mężczyzna opadł na podłogę nieprzytomny. Popatrzyłam na moje dłonie z przerażeniem, a potem ochroniarz złapał mnie za ramię wolną ręką i popchnął przed siebie.
Wypadłam na ulicę wraz z chłopakiem. Ochroniarz posłał nam groźne spojrzenie i zagroził, żebyśmy się już lepiej nie pojawiali w klubie. Westchnęłam zdenerwowana. Ja tylko chciałam przerwać walkę! No i co z tym pijakiem? Jego nie wyrzucą?!
Popatrzyłam się na chłopaka. Dolną wargę miał spuchniętą i rozciętą w dwóch miejscach, z których sączyła się powoli krew, pod prawym okiem kształtował się już pokaźnej wielkości siniak, a na policzku widniała pociągła szrama, po tym, jak uderzył głową w podłogę, gdy pijak go przewrócił. Chłopak rozejrzał się po ulicy, oświetlonej słabym światłem brudnych latarni. Przejechał wzrokiem, po imprezowiczach opuszczających klub, potem spojrzał w kierunku wielkiego centrum handlowego na drugim końcu ulicy, aż w końcu odwrócił się w moją stronę i zatrzymał spojrzenie na mojej twarzy. Przez cały ten czas stałam nieruchomo, przyglądając się mu.
- Daleko masz do domu? – zapytał. W jego głosie słyszałam wyraźny, irlandzki akcent, był zdenerwowany, jakby obwiniał mnie o to, że wyrzucili nas z klubu. Brwi ściągnął w wyrazie rozdrażnienia.
- Nie, mam kilka ulic do przejścia. Poradzę sobie – powiedziałam, starając się przybrać pewny wyraz twarzy, chociaż jego postawa kompletnie mnie onieśmielała. W rzeczywistości czekały mnie trzy kilometry marszu, ponieważ początkowo planowałam zabrać się z przyjaciółmi, którzy jeszcze nawet nie dotarli do klubu. Chyba wyczuł wahanie w moim głosie, bo uniósł kącik ust w aroganckim uśmiechu.
-Podwiozę cię – zadecydował, nie pytając mnie o zdanie. Popatrzyłam się na niego zaskoczona, ale zignorował mnie, wciąż rozglądając się na boki i unikając mojego wzroku.
- Nie trzeba. Naprawdę, zamówię taksówkę. – Moja ręka powędrowała do pustej kieszeni, tylko po to, bym upewniła się, że nie mam ani grosza na taryfę. Bałam się tylko, że chłopak nie ma najlepszych zamiarów względem mnie.
- Jak chcesz – powiedział i minął mnie, idąc w kierunku parkingu przy klubie. – Cześć.
- Pa – mruknęłam i ruszyłam powoli w stronę centrum handlowego. Zbliżała się dwunasta i ulice miasta opustoszały, w zaułkach włóczyło się jeszcze kilku nocnych marków, ale poza tym, naokoło nie widać było żywej duszy. W oddali ktoś odpalił motor i nacisnął mocno gaz.
Przez chwilę żałowałam, że odmówiłam towarzystwa blondyna, mimo, że wyglądał na zdenerwowanego i jego obecność prawdopodobnie tylko by mnie przytłaczała. Usłyszałam, jak motor zwalnia na ulicy, kilka metrów ode mnie. Zacisnęłam mocno pięści i odetchnęłam głęboko, wmawiając sobie, że nie każdy motocyklista w tym mieście chce mnie pobić, zgwałcić i zakopać w swoim ogródku, kiedy usłyszałam znajomy, irlandzki akcent.
- Na pewno nie potrzebujesz podwózki? – Chłopak uśmiechał się do mnie z pewnością siebie wypisaną na twarzy. Motor dodawał mu seksapilu.
Zerknęłam na niego, szukając rozdrażnienia, które widziałam w jego oczach jeszcze minutę temu, ale teraz blondyn wydawał się tylko trochę rozbawiony. Domyślił się, że nigdy nie planowałam tak naprawdę zamawiać taksówki. Wciąż miałam wątpliwości. Nie chciałam, żeby ten cwaniak z rozdartą wargą i posiniaczoną twarzą wiedział, gdzie mieszkam.
Wypuściłam głośno powietrze, podejmując spontaniczną decyzję.
- Raz się żyje – mruknęłam pod nosem i podeszłam do niego, podając mu swój adres.
- Wskakuj – powiedział, wskazując głową na siedzenie za sobą. Podziękowałam bogu, że zdecydowałam się założyć dzisiaj wygodne dżinsy i przełożyłam jedną nogę na drugą stronę pojazdu. – Niestety nie mam dla ciebie kasku, ale… postaram się jechać ostrożnie.
Mrugnął do mnie, a ja z zaskoczeniem patrzyłam, jak obraca się zadowolony i odpala motor. Gdzie się podziała cała jego złość? Przez głowę przemknęła mi myśl, że to nie ten sam chłopak, który bił się w mojej obronie jeszcze kilka minut temu w klubie, a ja siedzę na motorze z jakimś kompletnie nieznajomym gościem, ale szybko wyrzuciłam ją z mojej głosy. Przypominając sobie moje marne doświadczenie w jeździe na motorze i sięgnęłam do tyłu, by przytrzymać się metalowej rurki za siedzeniem, ale nie mogłam jej odnaleźć.
Gdy motor nagle ruszył złapałam się szybko za ramiona chłopaka, chowając głowę przed wiatrem za jego plecami. Pęd powietrza sprawił, że w kącikach moich oczu pojawiły się słone krople. Usłyszałam jak blondyn śmieje się i jedną ręką ściąga moją dłoń ze swojego ramienia, kładąc ją na swoim brzuchu. Chciał, żebym go tak objęła. Jego niedoczekanie!
- Tak mi wygodniej – mruknęłam, na tyle głośno, żeby usłyszał mnie mimo wiatru świszczącego dookoła nas. Znów położyłam dłoń na jego ramieniu.
- Okay – powiedział i chociaż nie widziałam jego twarzy, przyrzekłabym, że znów zagościł na niej ten arogancki uśmieszek. Po chwili chłopak skręcił ostro, a ja pisnęłam przestraszona, gdy niebezpiecznie przechyliłam się na swoim miejscu. Błyskawicznie przeniosłam swoje dłonie z ramion blondyna, łącząc je pod jego mostkiem. W takiej pozycji idealnie czułam wibracje, przechodzące przez jego ciało, gdy śmiał się z moich poczynań. Głupek.
- Jak masz na imię? – zapytał, przechylając lekko głowę na bok, żeby lepiej mnie widzieć, ale jednocześnie spoglądać na drogę. Przytulona do jego pleców nie bardzo miałam ochotę na rozmowy.
- Jude – odpowiedziałam krótko.
- Jude… - powtórzył cicho. – Jak z tej piosenki Beatlesów*.
Kiwnęłam delikatnie głową, chociaż mnie nie widział. Na pewno wyczuł mój ruch na swoich plecach.
- A ty? – zapytałam się go, nagle uświadamiając sobie, jak obcy jest dla mnie ten chłopak.
- Niall – powiedział i rozmowa zakończyła się. Nie znałam żadnej piosenki z Niallem w roli głównej.

* Hey Jude The Beatles

_______________________________ 

Jeszcze nigdy w życiu nie czułam się tak niepewnie publikując jakiś rozdział. Mam nadzieję, że znajdzie się chociaż kilka osób, które zainteresują się opowiadaniem i napiszą szczery komentarz. Nie chodzi mi o sztuczne słodzenie, jestem gotowa na krytykę.

Bring it on

7 komentarzy:

  1. Mnie się podoba. Jest naprawdę super napisany. Tylko szkoda, że pewnie znowu będzie tak iż na początku się nie lubią, a potem kochają. Tak wiem, przecież to twoja fabuła. Sorry. Naprawdę jest super. Fajnie byłoby gdybyś dodawała na początku coś do posłuchania przy czytaniu. Czekam na następny rozdział. Love U ;* xoxo

    OdpowiedzUsuń
  2. Suuper!! xD Ja też piszę opowiadania :3 Nie pisze narazie ich na blogu ake może kiedyś ... : D

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny. Bardzo mnie zaciekawił ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Trafilam tu przypadkiem, ale bardzo się z tego cieszę. ;) zaraz biore się za resztę rozdziałów, by nadrobić, bo mnie zaciekawilas! Rozdział jest naprawde świetny. Już moge śmiało stwierdzić, że lubię Twój stył pisania ;) w wolnej chwili zapraszam do siebie : cant -remember - to -forget.blogspot.com
    a ja się biore za dalsze rozdzialy!
    Buziaczki ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej odjazd! :o Założe się, że przez cały dzień będę chciała dobrnąć do ostatniego rozdziału! To jeden z najlepszych przeze mnie przeczytanych ff ;) oby tak dalej. x

    OdpowiedzUsuń
  6. To nie jest spam: alien-nominacja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha :D Boże, tak bardzo się zgadzam!
      Piszę tego bloga by wyrazić swoją desperację, a nie chwalić się talentem :D Dlatego w opisie mam "Udaję, że umiem pisać".

      Usuń