Stałam na
szerokim balkonie wpatrując się w zapierający dech w piersiach widok przede
mną. Nawet lęk wysokości nie potrafił mi odebrać zachwytu, jaki mnie ogarnął,
kiedy popatrzyłam na panoramę miasta z wyszczególnionymi ulicami, zaułkami, z
lasem na horyzoncie, niczym mur obronny, zamykający dostęp nieznajomym do
naszej małej, ale pięknej miejscowości. Tuż pod lasem biegły tory i okrążały
miasto z prawej strony, docierając aż do miejsca pod domem, do którego
zaprowadził mnie Niall. Widziałam jak długi pociąg towarowy pędzi wyznaczonym
szlakiem, zbliżając się do nas. Słyszałam już rumor pracującej maszyny.
- I co,
żałujesz, że tutaj przyszłaś? – Odwróciłam się nagle, gdy usłyszałam głos
Nialla za swoimi plecami. Dłońmi przytrzymałam się barierki z tyłu i
popatrzyłam się na niego z konsternacją. Dlaczego mnie tutaj zabrał?
- Nie żałuje –
powiedziałam cicho, powoli odwracając wzrok od jego wykrzywionych w uśmiechu
ust i spoglądając na okolicę wokół nas. Zaśmiał się cicho i podszedł krok
bliżej. Próbowałam odruchowo się cofnąć, ale moje pośladki natrafiły na zimną,
balkonową barierkę.
- W porządku,
obiecałem ci przecież, że nic ci się nie stanie – powiedział wyciągając do mnie
rękę, ale nie podałam mu swojej dłoni. Nie czułam się komfortowo dotykając go,
ale przede wszystkim, nie zrobiłam tego, ponieważ nic mnie z nim nie łączyło.
Był tylko chłopakiem poznanym na imprezie, z której wyszłam o wiele za szybko.
Telefon w
mojej kieszeni zawibrował, przerywając niezręczną ciszę. Niall opuścił rękę,
wzdychając z rezygnacją i odwracając się do mnie tyłem. Odszedł na drugi koniec
balkonu, by dać mi możliwość odebrania telefonu, chociaż dobrze wiedziałam, że
usłyszy każde słowo.
Na
wyświetlaczu zobaczyłam zdjęcie przyjaciółki, z którą miałam się spotkać w
klubie, zanim mnie z niego wyrzucili.
- Victoria? –
odebrałam. Niall drgnął, ale nie odwrócił się. Wpatrywał się w puste ulice w
dole wzgórza.
- Gdzie
jesteś? – odezwała się Victoria, w tle słyszałam głośną, klubową muzykę.
- Oh,
zapomniałam do ciebie zadzwonić – przyłożyłam sobie dłoń do czoła, żeby jakoś
pozbierać myśli. – Musiałam… musiałam wcześniej wyjść.
- Jak to? – W
głosie Victorii usłyszałam niepokój. – Specjalnie ubłagałam Johna, żeby
zostawił dla ciebie wolne miejsce w samochodzie.
- Przepraszam.
To był nagły wypadek – mruknęłam. Nie chciałam jej teraz tłumaczyć wszystkiego.
Szczególnie, gdy całej rozmowie przysłuchiwał się Niall. – Mam nadzieję, że
John nie będzie na mnie zły za to.
- Na ciebie
nie, raczej na mnie – westchnęła Victoria i mogłam sobie nawet wyobrazić jak
przeczesuję włosy palcami ze zdenerwowania. – No trudno. Zobaczymy się w
poniedziałek w szkole, tak?
- Jasne –
powiedziałam i szybko pożegnałam się z przyjaciółką. Miałam wyrzuty sumienia,
że przeze mnie będzie mieć problemy z chłopakiem. Ostatnio i tak nie wychodziło
im najlepiej.
Gdy włożyłam
telefon do kieszeni, zobaczyłam, że Niall wciąż stoi do mnie plecami i
przygląda się pociągowi przejeżdżającemu z hałasem niedaleko nas. Nie dziwiłam
się teraz dlaczego właściciele zatrzymali budowę, cała posesja trzęsła się pod
wpływem ciężkiego pojazdu przejeżdżającego kilka metrów od budynku. Podeszłam
do chłopaka, spoglądając po drodze zaalarmowana na pokruszone kawałki cementu,
podskakujące na balkonie.
- Chcesz
wracać? – zapytał się mnie, gdy podes1złam na tyle blisko, by mógł usłyszeć
moje kroki poprzez hałas lokomotywy. Odwrócił się i przyjrzał uważnie mojej
twarzy, wędrując wzrokiem od moich oczu, po usta i brodę, a potem przenosząc
się na włosy i ramiona. Poczułam się niepewnie i splotłam ręce na piersi.
- Tak,
wracajmy – mruknęłam i wyszłam pewnym krokiem do ciemnego pomieszczenia, gdzie
odnalazłam schody, stąpając ostrożnie po chropowatej podłodze. Wszystko tutaj
zatrzymało się na fazie pokrywania cementem wszelakich niedoskonałości. Z
sufitu zwisały białe kable, a niektóre ściany wciąż tworzyły tylko ustawione na
sobie czerwone pustaki.
Wyszłam z
budynku samodzielnie, z ciekawością przyjmując nawet fakt, że Niall nie próbuje
mnie nawet dotknąć, żeby mi pomóc. Wyszedł za mną bez słowa.
Tak jak
obiecał, odprowadził mnie pod same drzwi mojego domu. Jego motor wciąż stał w
pobliżu, oparty na stopce, z pojedynczym kaskiem powieszonym na kierownicy.
Stanęliśmy na ganku, a moje serce przyspieszyło nagle niepokojąco.
- Dziękuję, za
pokazanie mi tamtego miejsca – powiedziałam, a Niall uśmiechnął się lekko.
Wyglądał na zadowolonego z siebie. W lepszym świetle zobaczyłam, że jego
podbite oko znów zmieniło lekko kolory, za to warga przestała już puchnąc i powoli
wracała do swoich normalnych rozmiarów.
- Nie ma
sprawy – powiedział i stanął przede mną. Zawahał się przez chwilę, a potem
pochylił powoli nade mną. Przyglądałam się jemu, starając się uspokoić szalone
serce i powtarzając sobie w myślach, że znamy się tylko kilka godzin. Nasze czoła
spotkały się ze sobą, gdy pochyliłam minimalnie głowę.
Dotknął
delikatnie mojej ręki przy zgięciu z łokciem, po czym wyszeptał:
- Mogę?
Z mojego
gardła wydarło się ciche jęknięcie, gdy usłyszałam to nietypowe pytanie. Pierwszy
raz w życiu słyszałam, by chłopak pytał się mnie, czy może mnie pocałować.
Jednak nie mogłam oprzeć się myśli, że znamy się za krótko. Odwróciłam głowę i
z moich ust wydobyło się nieme „nie”. Zamknęłam oczy, kiedy odsunął się ode
mnie.
- W takim
razie – powiedział, odchrząkując. – Do zobaczenia, Jude.
Odszedł kilka
kroków, nie spuszczając ze mnie lekko rozbawionego wzroku, a ja wysilałam mózg
starając się rozgryźć tego człowieka. Zszedł tyłem po schodkach na trawnik, a
gdy w końcu odwrócił się, żeby wsiąść na motor, otworzyłam drzwi i weszłam do
środka. Przez małe okienko w drzwiach oglądałam jeszcze jak odjeżdża, po czym
poszłam do swojej sypialni i rzuciłam się na łóżko.
Genialny ;> Bardzo podoba mi się twój styl pisania, pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuń