sobota, 17 sierpnia 2013

Rozdział czwarty. Victoria



Z rana obudziłam się z wielkim bólem głowy pulsującym tuż nad moją lewą skronią. Dopiero, gdy wstałam powoli i popatrzyłam w lusterko wiszące przy drzwiach do mojej łazienki zobaczyłam, że przez całą noc spałam w dżinsach i koszulce, którą nosiłam wczoraj na imprezie. Byłam tak zmęczona, że zasnęłam w kilka sekund.
Wyjrzałam przez okno w poszukiwaniu… no właśnie – czego? Motoru stojącego spokojnie na podjeździe? Śladów opon? Czegoś, co potwierdziłoby, że wczorajszy wieczór był prawdziwy.
Gdy zeszłam na dół Connor, mój młodszy brat jadł właśnie kanapki w salonie, oglądając jakieś głupie reality show w telewizji. W kuchni mama smażyła naleśniki na obiad, więc ukradłam jej jednego, cienkiego placka i wróciłam do pokoju. Przypomniałam sobie o Victorii, która dzwoniła do mnie wczoraj, gdy byłam z Niallem. Wzięłam szybko telefon do ręki i wybrałam jej numer z listy kontaktów.
- Halo? – usłyszałam jej głos. Był nienaturalnie ochrypnięty i cichy. Dopiero wtedy zorientowałam się, że jest dziewiąta rano, a dziewczyna imprezowała pewnie do późna i chciała się wyspać. Poczułam wyrzuty sumienia.
- Obudziłam cię? – zapytałam niepewnie, przykładając paznokcie do ust i w ostatniej chwili powstrzymując się przed przygryzieniem swoich palców, co często robiłam w stresujących sytuacjach.
- Nie. Nie spałam – powiedziała Victoria i głos jej się załamał. – John ze mną zerwał.
Załkała cicho i usłyszałam, jak tłumi płacz w poduszkę. Przełknęłam dużą gulę, która uformowała się w moim gardle. Byłam pewna, że pokłócili się z mojego powodu.
- Oh, Vicky. Tak mi przykro – szepnęłam, starając się wymyślić słowa pocieszenia na poczekaniu, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Nigdy w życiu nie miałam chłopaka, więc uczucie odrzucenia było mi kompletnie obce. Nagle zdecydowałam, że jedyne co mogę teraz zrobić dla przyjaciółki to przyjść do niej i dać się jej wypłakać w moje ramię. – Będę u ciebie za piętnaście minut, okay?
- Nie musisz J… - Victoria starała się przybrać normalny ton, ale płacz zniekształcał jej słowa. – Naprawdę, poradzę sobie sama.
- Daj spokój. Przyniosę czekoladę – powiedziałam i rozłączyłam się szybko, nie dając Victorii dojść do słowa.
Z ulgą przyjęłam fakt, że w lodówce mama schowała kilka dużych czekolad na specjalne okazję. Widząc, że wyjmuję jedną z nich posłała mi pytające spojrzenie.
- To dla Victorii.
- Szkoła, rodzice, czy chłopak? – zapytała krótko, jakby od razu wiedziała o co mi chodzi. Czasami zastanawiałam się, czy może przypadkiem nie czyta mi w myślach.
- Chłopak – odpowiedziałam szybko, zakładając moje bordowe vansy. – Zerwali wczoraj w nocy.
- Biedactwo – mruknęła mama z politowaniem i wylała na patelnię beżową masę na naleśniki. Kiwnęłam jej na pożegnanie i wybiegłam z domu.
Victoria mieszkała kilka ulic ode mnie, blisko szkoły, więc często siedziałyśmy u niej na długich przerwach, zajadając ciepłe bułki z piekarni, którą prowadzili rodzice Victorii pod jej domem. Biegnąc truchtem byłam u niej w kilka minut, więc przystanęłam na chwilę, żeby złapać oddech. Z daleka zobaczyłam już, że zasłony w jej pokoju są zaciągnięte.
Zadzwoniłam do drzwi, a kiedy nikt nie otwierał, weszłam ostrożnie do środka i skierowałam się do pokoju Victorii. Dziewczyna leżała na łóżku, zakopana pod kołdrą i poduszkami. Spod tej fortecy wydobywało się ciche szlochanie i pociąganie nosem co jakiś czas.
Usiadłam obok niej i objęłam ją ramieniem. Victoria załkała cicho i wygrzebała się spod kołdry, ściskając mnie mocno.
- Przepraszam – powiedziałam, nie puszczając jej z objęć. – Nie chciałam, żebyście się kłócili. Gdybym wiedziała, że John się o to wkurzy, poczekałabym…
- Ale tutaj nie chodzi o to wolne miejsce w samochodzie – przerwała mi Victoria, uspokajając moje sumienie. – Przecież wiesz, że od jakiegoś czasu John miał do mnie pretensje o wszystko. A wczoraj wkurzył się, gdy więcej tańczyłam z Michelle i Lucy niż z nim. Tego nawet nie można nazwać zazdrością, przecież to dziewczyny!
- Egoistyczny dupek – mruknęłam, a Victoria zachichotała cicho. Poczułam ulgę, widząc, że humor jej się poprawia. - Nie ma co tracić nawet czasu na wymienianie jego wad. Zjedzmy lepiej tę czekoladę – uśmiechnęłam się, kładąc tabliczkę mlecznej czekolady przed Victorią. Dziewczyna wygięła usta w delikatnym uśmiechu i zabrała się za rozpakowywanie jej.
Chwilę jeszcze Victoria mówiła mi o tym, jak przebiegała cała scena zerwania, a potem w końcu zadała mi to pytanie, którego się najbardziej bałam – dlaczego musiałam wyjść wcześniej? Zdecydowałam się powiedzieć jej prawdę, a gdy w końcu skończyłam swoją historię, Victoria siedziała przede mną z otwartymi ustami ze zdziwienia, a czekolada topiła jej się w ręce.
- A wiesz, że słyszałam coś o dwóch gościach, którzy podobno pobili się o jakąś dziewczynę jeszcze przed dwunastą? Bramkarz rozmawiał o tym z jakimś facetem przed nami w kolejce. Podobno jeden z tych walczących zemdlał i zabierało go pogotowie.
- To pewnie ten pijak. Niall był cały czas ze mną…
- Niall? – Victoria podskoczyła nagle w miejscu i popatrzyła się na mnie z niedowierzaniem.
- Tak, Niall. O co ci chodzi?
- Mówisz, że ma na imię Niall, jeździ na motorze i zna różne podejrzane zaułki w tym mieście… Nic ci to nie mówi?
Pokręciłam głową przecząco, a Victoria popatrzyła się na mnie jak na wyjątkowo tępego pięciolatka i pochyliła się nade mną.
- Ten chłopak jeździ w wyścigach ulicznych – wyszeptała nade mną, uśmiechając się wymownie. – Jest w gangu. No, od biedy można ich nazwać gangiem… - wciąż patrzyłam się na nią z niepokojem. Skąd ona wiedziała takie rzeczy? – Spotykają się w centrum i urządzają wyścigi w piątki wieczorem. Widziałam ich raz, ale szybko musiałam wracać, bo obiecałam Johnowi, że tam nie pójdę.
Victoria przerwała na chwilę, spuszczając wzrok, jakby za bardzo się rozpędziła, tłumacząc mi kim jest Niall.
- Ale teraz… skoro już nie jestem z Johnem – odchrząknęła, jakby te słowa wciąż trudno przechodziły przez jej gardło. – Możemy tam pójść w następnym tygodniu!
- O nie! – zaoponowałam. – Nie idę na żadne nielegalne wyścigi!
- A kto powiedział, że są nielegalne? Po prostu nie mają zgody policji na takie zgromadzenia…
- Wychodzi na to samo – mruknęłam, a potem dodałam głośniej – Wcale nie muszę się już więcej widzieć z Niallem. Nie musimy tam iść dla niego.
- Okay, ty nie musisz. Ale ja chętnie poznam chłopaka, który najpierw pobił się dla ciebie, a potem pokazał najpiękniejszy widok w mieście. Swoją drogą, musimy tam kiedyś pójść razem – posłała mi rozbawione spojrzenie.
- Nie wiem, czy chce tam iść bez obstawy, to dość straszne miejsce. Trochę się boję…
- A z Niallem się nie bałaś!
- On mnie tam wniósł! Nie miałam za dużego wyboru.
Victoria zaśmiała się głośno. Łzy wyschły z jej policzków, a w oczach znów rozbłysły te iskry, które tylko ona potrafiła przywołać. Cieszyłam się na ten widok, chociaż wiedziałam, że dziewczyna nie ustąpi i będzie chciała iść na te cholerne wyścigi w przyszły piątek. Coś mówiło mi, że to nie najlepszy pomysł.
Niedzielne popołudnie spędziłyśmy oglądając seriale na jej szerokim łóżku w pokoju obklejonym plakatami starych musicali i oper mydlanych, których nigdy w życiu nie widziała, ale, jak to sama nazwała, nadawały pomieszczeniu „stylu”. Wieczorem wróciłam spokojnie do domu zastanawiając się, czy odważę się porozmawiać znów z Niallem, jeśli go kiedykolwiek jeszcze zobaczę.

__________________________
Witam i dziękuję serdecznie za przeczytanie rozdziału :)
Mam małą prośbę: czytasz - komentuj, z góry dziękuję :**

3 komentarze:

  1. Bardzo fajnie piszesz. Lubię opowiadania w których chłopak nie jest zbyt grzeczny i cieszę się, że jest to Niall :) Pisz następny.
    Ps. Mogłabyś dodać 'Obserwójących' ? Chętnie dołączę :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziewczyno, błagam cię, nie przestawaj pisać, nawet jeśli miałabym być jedynym czytelnikiem. Obiecaj, że mi tego nie zrobisz, dobrze? Pokochałam to opowiadanie od pierwszego zdania i teraz nie wytrzymałabym, gdybyś nie miała kontynuować. Nie dość, że masz świetny, dopracowany styl, to jeszcze fabuła jest doskonała! Trochę zalatuje "Trzy metry nad niebem", ale to zdecydowanie nie jest minus! Wręcz przeciwnie. A Niall w charakterze takiego bad boya jest tak cholernie sekswony i uroczy, że aż mnie serce boli. Ten moment kiedy pomógł jej w klubie, zawiózł na motorze i pokazał ten widok! Ile ja bym cholera dała, żeby przeżyć coś takiego. Naprawdę, wspaniałe.
    Victoria nie powinna przejmować się Jonhym, bo najwyraźniej to totalny głupek. Najważniejsze, że ma przy sobie taką przyjaciółkę, jaką jest Jade. Razem przetrwają wszystko, wiem to.
    No i te uliczne wyścigi! Zapowiada się ciekawie i nieco niebezpiecznie. Jestem pewna, że dziewczyny pójdą tam, by zobaczyć Nialla. Ciekawe, jak chłopak na to zareaguje.
    Błagam cię, wiem, że wena nie sługa, ale postaraj się jak najszybciej napisać kolejny rozdział! I koniecznie poinformuj mnie o tym na moim blogu w zakładce SPAM. Będę niesamowicie wdzięczna!
    Ja także piszę historię o One Direction, zapraszam do zapoznania się z nią, a jeśli ci się spodoba, byłabym wdzięczna o szczerzą opinię.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny!

    {all--coming-back}

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z dziewczyną powyżej. Nie przestawaj pisać!! Jesteś niesamowita i niesamowicie piszesz opowiadania ;D

    OdpowiedzUsuń