Rozdział dedykowany Ellie. za komentarz, króry coś we mnie ruszył :)
__________________________________________________________
Przez cały
tydzień w szkole nie potrafiłam skupić się na lekcjach. Zrzucałam to wszystko
na winę letniego słońca, które zaczynało już coraz częściej pojawiać się w
zastępstwie za szare, ponure chmury i rozpraszało w nudne, upalne dni. Został
jeszcze miesiąc nauki, a ja już nie potrafiłam usiedzieć do końca zajęć.
Victoria, a
także Michelle i Lucy, które dowiedziały się wszystkiego w poniedziałek przed lekcjami,
nie dały się nabrać na moje marne wymówki związane z piękną pogodą i chichotały
dziecinnie w swoich ławkach za każdym razem, gdy podrygiwałam na swoim krześle,
słysząc dźwięk odpalanego motoru. Według mnie, nie zachowywałam się aż tak
okropnie. Czasami odwracałam głowę, gdy ktoś podjeżdżał pod szkołę i może kilka
razy wyłączyłam się z rozmowy, gdy zaczynały bredzić o szkole, ale poza tym,
starałam się funkcjonować normalnie. Nie! Ja funkcjonowałam normalnie!
Gdy podczas
ostatniej lekcji, na kilka minut przed dzwonkiem usłyszałam odgłos gasnącego
silnika za oknem, świadoma czterech, wścibskich spojrzeń utkwionych we mnie,
nie podniosłam głowy. Przytrzymałam swoją głowę spuszczoną nad podręcznikiem, a
kiedy Michelle traciła mnie delikatnie ramieniem, zignorowałam ją.
- Jude –
usłyszałam jej szept i powoli odwróciłam głowę w jej stronę. Dziewczyna kiwnęła
w stronę okna.
Odwróciłam się
w końcu wzdychając cicho i wyjrzałam przez na wpół otwarte okno wychodzące na
plac główny przed szkołą. Serce zatrzymało mi się, kiedy zobaczyłam czarny,
zadbany motor stający tuż pod schodami przy głównym wejściu. Takie parkowanie
na pewno było wbrew przepisom, ale wydawało się, że motocyklista nie za bardzo
przejmuję się szkolnym regulaminem.
Rozpoznałam te
blond włosy. Nawet z tej odległości mogłabym przysiąc, że ten chłopak miał
przenikliwe, niebieskie oczy. Ba! Mogłabym przysiąc, że ten chłopak to Niall!
Zadzwonił
dzwonek, a ja wzdrygnęłam się nagle. Jak długo gapiłam się na niego? Wydawało
mi się, że minęło kilka sekund, ale kiedy odwróciłam głowę, wszyscy pakowali
już swoje książki. Victoria stanęła przy moim biurku i wyjrzała przez okno z
uśmiechem triumfu na twarzy.
- Patrz, twój
kolega przyjechał – rzuciła niby od niechcenia. Pokazałam jej dłonią, żeby była
cicho, bo akurat przechodziła koło nas Suzanne Gilbert, wysoka blondynka, jedna
z dziewczyn, które nienawidziły mnie z czystego serca tylko za to, że odważyłam
się istnieć na tym świecie. Victoria spuściła głowę i stłumiła śmiech.
Michelle
poklepała mnie po plecach, żeby mnie pośpieszyć. Po lekcjach chciałyśmy wstąpić
do restauracji mojego ojca. Obiecał mi, że znajdzie dla nas pracę na wakacje, a
ponieważ od rozwodu starał się być idealnym tatą, zadzwonił do mnie już po
dwóch dniach. Takie to miała szczęście…
Wstrzymałam
oddech kiedy wychodziłyśmy z budynku. Niall stał na dole schodów, a kiedy mnie
zobaczył uśmiechnął się szeroko. W jego oczach znów zamigotały te dobrze mi
znane iskierki rozbawienia. Z całych sił zmusiłam się, żeby się nie uśmiechnąć.
- Cześć żuczku!*
- krzyknął, a ja poczułam, jak robię się całą czerwona słysząc to powitanie
przed całą szkołą. Kilka dziewczyn obejrzało się w poszukiwaniu „żuczka”, w ich
oczach czaiła się żądzą krwi ofiary.
Miałam ochotę
zawrócić i schować się gdzieś w składziku na miotły naszego szkolnego woźnego,
ale w głębi duszy czułam, że to by mnie tylko jeszcze bardziej ośmieszyło.
Przeszłam koło Suzanne rozmawiającej teraz z nauczycielką hiszpańskiego o
poprawie egzaminu semestralnego, modląc się, żeby nie zwróciła na mnie teraz
uwagi.
- Cześć –
mruknęłam, przechodząc koło blondyna. Uśmiechnął się szeroko, a moja twarz
kolorem odpowiadała teraz dojrzałemu pomidorowi, co chyba jeszcze bardziej go
rozbawiło. Dopiero teraz zauważyłam, że rany z jego ostatniej walki nie zdążyły
się jeszcze zagoić, a nawet pogorszyły się przez ostatnie pięć dni. Tak jakby,
znów próbował się z kimś bić.
- Długo się
nie widzieliśmy – powiedział, ignorując ludzi odwracających za nami głowy.
Stanęłam na ostatnim stopniu schodów, więc byłam od niego o głowę wyższa,
jednak wciąż czułam, że w rozmowie z nim, Niall zawsze dominuje.
Otworzyłam
usta, żeby coś odpowiedzieć, gdy Suzanne podeszła do Nialla, jak gdyby nigdy
nic, trącając mnie przy tym biodrem, tak, że straciłam równowagę i tylko dzięki
szybkiej reakcji Michelle nie przewróciłam się na ziemię. Zachowałam kamienną
twarz, gdy blondynka pochyliła się nad chłopakiem eksponując swój pokaźny biust
i pocałowała go w policzek. Niall zmarszczył brwi, gdy przywitała się z nim
słodkim głosikiem.
- To co,
jedziemy? – zapytała, robiąc minę niewiniątka i wsiadając z tyłu na miejsce
pasażera. Gotowało się we mnie z nienawiści do niej.
- J… jasne –
odpowiedział Niall i odpalił silnik. Ludzie odsunęli się na boki robiąc mu
miejsce. – Na razie, żuczku.
Mrugnął do
mnie i zawrócił zwinnie wśród przechodniów. Już po chwili zniknął za rogiem
budynku.
*
* *
Restauracja
mojego ojca znajdowała się na drugim końcu miasta i żeby się do niej dostać
musiałyśmy iść przez dobrą godzinę szybkim marszem, ponieważ nie wzięłyśmy
pieniędzy na autobus ani taksówkę. Jeszcze kilka ulic przeszłyśmy z Lucy, niską
i drobną brunetką o niesamowitych, szarych oczach, których zawsze jej
zazdrościłam. Potem Mała skręciła w stronę swojego domu.
Windą
dojechałyśmy na ósme piętro wieżowca, w którym mój ojciec wymarzył sobie
restaurację z widokiem na całe miasto. Interes widocznie mu wyszedł, bo stoliki
miał zawsze zarezerwowane na kilka dni wprzód, a w weekendu czasami można tam
było nawet spotkać kilka znanych twarzy, jednak nic nie zmieniało faktu, że to
właśnie jego praca była głównym powodem rozwodu moich rodziców.
Gdy tylko
weszłyśmy do pomieszczenia, Finn, wysoki kelner, zaledwie rok starszy ode mnie,
pracujący u mojego ojca codziennie po szkole od kiedy tylko pamiętam, posłał mi
porozumiewawcze spojrzenia i ukradkiem wskazał palcem kuchnię, odwracając się
szybko do klientów, by przyjąć zamówienia. Uśmiechnęłam się do niego z
wdzięcznością. Sala była duża i urządzona w nowoczesny, minimalistyczny sposób,
ale podobało mi się to.
W kuchni
odszukałam ojca wzrokiem, rozmawiał właśnie z szefem kuchni, Robertem Blackiem,
który przez całe życie wyglądał, jakby nie spał od dobrych kilku dni.
- Hej, Jude. –
Mój ojciec uwielbiał używać tego zwrotu. Nie muszę wspominać, że to on był
wielkim fanem Beatlesów i to on wybierał imię dla mnie…?
- Hej, tato –
przywitałam się z nim, Michelle przestąpiła z nogi na nogę, mrucząc ciche ‘dzień
dobry’. – Mówiłeś, że masz dla nas pracę?
- Tak,
potrzebujemy kelnerek – powiedział, uśmiechając się do nas. Zrobiłam niepewną
minę.
- Mamy
pracować dla ciebie? – zawahałam się.
- Praca to
praca, a ja potrzebuje tutaj pomocy. Finn nie daje już sobie rady przy pełnej Sali.
Michelle pokiwała
głową ze zrozumieniem. W końcu westchnęłam i kiwnęłam głową.
- Okay. Od
kiedy możemy zacząć?
- Przyjdźcie
pierwszego lipca, o trzeciej. – Tata uśmiechnął się i wrócił do rozmowy z Robertem.
Popatrzyłam się na Michelle i bez słów opuściłyśmy kuchnię.
Gdy
wychodziłyśmy na korytarz, ktoś krzyknął za nami.
- Jude! Hej,
Jude! – odwróciłam się i zobaczyłam Finna, biegnącego za nami. Wiele ryzykował,
wychodząc z restauracji w godzinach pracy.
- Co tam, Finn? – zagadnęłam, siląc się na uśmiech. Chciałam już znaleźć się w domu i
rozłożyć na swoim łóżku.
- Hej, masz
czas jutro po szkole?
*żuczek – ang.
Beatle (Niall w pierwszym rozdziale rozpoznał imię Jude z piosenki The Beatles)
No i jest! Ach, ale jestem zadowolona! I do tego z dedykacją dla mnie! Naprawdę, naprawdę ci dziękuję.
OdpowiedzUsuńRozdział oczywiście wyśmienity, zarówno pod względem stylu jak i treści.
Gdybyś wyobraziła sobie moją minę, kiedy ta głupia Suzanne podeszła do Nialla! Szczena mi po prostu opadła. Ja myślałam, że blondasek przyjechał do naszej głównej bohaterki. No dobra, w sumie nie miałam podstaw, by tak myśleć, bo widzieli się tylko raz, ale wiesz. Nadzieja. A kiedy się okazało, że to do tej idiotki, to miałam ochotę jakimś cudem wziąć tą pustą lalę za włosy i wyrzucić daleko stąd. Nawet, jeśli to niemożliwe. Ale lubię wczuwać się w opowiadania, szczególnie takie dobre jak to. Na miejscu Jude na pożegnanie dałabym tej little bitch kopniaka w dupsko. Tak dla zasady nawet.
Fajnie, że dziewczyny znalazły sobie pracę na wakacje. Kochany tatuś chce się podlizać, ta? Wszystko super i pięknie, szkoda tylko, że przez jego zamiłowanie do tej restauracji rozwaliła się rodzina...
Uhuhu, czyżby John miał coś do naszej dziewczynki? Tak mi się wydaje, skoro najwyraźniej ma zamiar ją gdzieś zaprosić. (i tu należy ci się lanie, za zakończenie w takim momencie, bo naprawdę chciałabym już wiedzieć, co dziewczyna mu odpowie.) No dobra, nawet jeśli się z nim umówi, to niby nic złego, prawda? Przecież jest wolna, więc ma prawo. Ale kurdę, ja mam złe przeczucia co do tego. No bo co z Niallem? Bo nie oszukujmy się, przy ich spotkaniu wyraźnie coś ciągnęło do siebie tą dwójkę i koniec kropka.
Och, uwielbiam komentować coś tak dobrego. Przychodzi mi to z taką cholerną łatwością i wtedy nie za bardzo kontroluję co piszę. Pewnie się o tym jeszcze przekonasz, więc już z góry ostrzegam.
Kocham to opowiadanie, kocham ciebie i mam nadzieję, że niegdy nie stracisz na niego weny.
Zacznę cię reklamować, może znajdzie się jeszcze ktoś, kto pokocha twoje pisanie, tak jak ja.
A tymczasem życzę ogromnej ilości weny! Buźka.
{all--coming-back}
weszłam dzisiaj zupełnym przypadkiem i jestem przerażona, ze jest tutaj tak mało czytelników. przecież to jest genialne. czasem na prawdę nie rozumiem ludzi...
OdpowiedzUsuńchciałabym Ci w jakiś sposób pomóc, no bo kurczę blade, taki talent nie może się marnować. jesteś genialna dziewczyno. nigdy nie byłam dobra w pisaniu dłuższych wypowiedzi... tak, tak - umysł ścisły. :) oczywiście dodaję do obserwowanych. i umieszczę link na swoim blogu,a może ktoś wejdzie? mój blog nie jest super sławny, jest raczej beznadziejny, ale nadzieja umiera ostatnia! mam nadzieję, że dasz sobie jeszcze jedną szansę i coś dla nas jeszcze napiszesz. :)
pozdrawiam i ściskam mocno, mocno!
xoxo
Przyznam, że już wczoraj skomentowałam twojego bloga ... nawet na tablecie. ale skubaniec, nie dodał się! -.-' Dlatego robię to jeszcze raz dziś na laptopie wygodniej. Powinnam uczyć się do matury, pochłaniać ilości wiedzy i takie tam, zamiast tego czytałam wczoraj w nocy twoje opowiadanie. Przyznam, że wyłapałam kilka błędów niestety już ich nie pamiętam, ale nie były aż tak bardzo raniące :)
OdpowiedzUsuńFabuła strasznie podobna do 3 metry nad niebem, ale ... przyznam, że wcale mi to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie Niall w takim wykonaniu to dla mnie kropeczka nad 'i'. Bardzo wbiło mi się w pamięć ostatnie zdanie 1 rozdziału, nie wiem dlaczego, ale powaliło mnie na kolana... W pozytywnym sensie oczywiście. Brakowała mi w tym rozdziale jakieś fajnej akcji z Niall'em miałam cholerną nadzieję, że to po nią przyjechał, a to ta mała dziwna laska -.-' umgs może następnym razem po żuczka wpadnie :D
Jeśli informujesz, czy coś to byłabym jak najbardziej za! :) Możesz mnie informować na moim blogu, może też będziesz nim zainteresowana, kto wie :)
in--my-place.blogspot.com jak i również na tt jeśli masz @Reniferowa_ :)
Pozdrawiam ciepło, weny życzę i czekam, mam nadzieję, że kolejny pojawi się szybko! :)x
Boski boski bossski *.* Również się wściekłam, że Niall przyjechał do tej Suzanne. Nie wiem, na prawdę nie wiem co czasami faceci wolą takie dziwki, które patrzą tylko na siebie. Ugh... Uwielbiam, kocham opowiadania, w których Niall występuje jako "niegrzeczny chłopak". Jest to urocze ;p życzę weny ;*
OdpowiedzUsuń