Uwaga, zmieniłam imię z John na Finn, żeby nikomu nie mylił się z byłym chłopakiem Victorii! :)
Wychodząc ze
szkoły następnego dnia miałam okropny ból głowy od ciągłego zamartwiania się i
rozmyślania nad tym, czy dobrze zrobiłam, zgadzając się na wspólny spacer z Finnem
po lekcjach. Nigdy nie czułam do niego nic poza przyjacielską sympatią, ale
jednocześnie nie potrafiłam mu odmówić, kiedy popatrzył się na mnie swoimi
wielki, pełnymi nadziei oczami.
Nigdy w życiu
nikt nie zapraszał mnie na randkę, a więc też nigdy w życiu nie miałam okazji
nauczyć się, jak kulturalnie odmawiać. W końcu postanowiłam dać Finnowi szansę,
bo sumując wszystkie moje konfesje na jego temat, był naprawdę miłym gościem.
Pracowitym i pomocnym.
Jednocześnie
miałam straszne wyrzuty sumienia, bo w głębi serca czułam, że zgodziłam się na
to wszystko, tylko dlatego, że przed oczami wciąż miałam Nialla
czekającego pod szkołą na Suzanne. Chciałam by ktoś czekał tam również i na
mnie! Chciałam, żeby Suzanne to widziała! A Finn był nawet przystojniejszy od
Nialla, jeśli tak na to patrzeć. Miał kompletnie inny typ urody: oliwkową
karnację, ciemne włosy, piwne oczy i był ode mnie co najmniej dwadzieścia
centymetrów wyższy. Trudno było ich do siebie porównywać przez te widoczne
gołym okiem różnice.
Kiedy opowiedziałam
o wszystkim Victorii przyznała szczerze, że nie wyobraża sobie Finna i mnie
jako parę, ale nie krytykowała mojej decyzji. Za to Michelle skakała z radości
przez całą wczorajszą drogę powrotną z restauracji do domu, a także na każdej
przerwie w szkole.
Kiedy stanęłam
przed szkołą, wypatrując Finna, ukradkiem szukałam też wzrokiem Suzanne i
Nialla. Jeśli to robiło ze mną złą osobę, to trudno – przyznałam otwarcie, że
jestem złą osobą!
Finn ubrał się
w biały podkoszulek i dżinsy, cieszyłam się, że nie wyróżniał się z tłumu.
Bałam się, że weźmie to spotkanie zbyt poważnie i ubierze coś eleganckiego, a
ja będę stała przy nim w luźnym T-shircie i legginsach w kwiatki, jak jakaś
ofiara mody. Podeszłam do niego z uśmiechem, a on odwzajemnił się tym samym.
Czułam jak Michelle i Victoria obserwują nas z drugiego końca parkingu, ich
spojrzenia paliły żywym ogniem.
- Hej, Jude –
powiedział Finn, a ja przekręciłam oczami. Kiedy w końcu ludzie przestaną
używać słów z tej piosenki? Była ładna, ale śledziła mnie przez całe moje
życie… - Jak się masz?
- Całkiem,
całkiem – powiedziałam wymijająco. – A jak ty się masz?
- Wspaniale –
odpowiedział. W tamtej chwili zobaczyłam Suzanne idącą przez parking w stronę
jednego z lepiej wyglądających samochodów i z satysfakcją odkryłam, że zerka w
naszą stronę.
Nie
zastanawiając się nad tym co robię, wzięłam Finna pod ramię i ruszyłam przed
siebie z uśmiechem.
- To gdzie
idziemy? – zapytałam od niechcenia, chociaż szeroki uśmiech nie schodził z
mojej twarzy. Finn również był bardzo pogodny, chociaż nie chciałam zastanawiać
się w tej chwili co czyni go takim szczęśliwym. Pewnie wyrzuty sumienia
zabiłyby mnie na miejscu.
- Chodźmy
kupić jakąś kawę na wynos i posiedzimy w parku, co?
- W porządku –
kiwnęłam głową i dałam się poprowadzić w stronę najbliższej kawiarenki. Często
chodziłyśmy tam z dziewczynami po lekcjach, by posiedzieć w spokoju i
poplotkować. Do tego, można było tam kupić najlepszą szarlotkę w całym mieście,
a za kasą stał niezwykle przystojny Brytyjczyk o uroczym bristolskim akcencie.
*
* *
Siedzieliśmy w
małym parku z fontanną otoczoną starannie wypielęgnowanym trawnikiem i ławkami
rozstawionymi przy wybrukowanych alejkach. Przyglądałam się słońcu odbijającemu
się w tafli wody, korzystając z chwili wytchnienia. Finn niewiele mówił,
częściej zadawał pytania i pozwalał mi wyrazić swoją opinię, co było bardzo
miłe, aczkolwiek po godzinie nieustannego gadania, moje gardło zaczęło
stanowczo sprzeciwiać się takiej formie spędzania czasu. Więc siedzieliśmy w
milczeniu.
Nie było
niezręcznie. Szczerze powiedziawszy, od kiedy tylko zobaczyłam się z Finnem,
ani razu nie poczułam się zażenowana, ani niepewna tego co mówię. Jakoś czułam,
że cokolwiek powiem, on mnie wysłucha i zrozumie. A przynajmniej postara się to
zrobić.
- Naprawdę
cieszę się, że zgodziłaś się dzisiaj spotkać – powiedział Finn, patrząc na
mnie.
- Tak, było
miło, prawda? – zagadnęłam, uśmiechając się delikatnie.
- Tak. Może…
może chciałabyś spotykać się częściej? – Wyczułam w jego głosie wahanie. A więc
nadszedł moment, którego najbardziej się obawiałam. Nie byłam przygotowana, ale
skoro Finn powiedział ‘A’, wypadało powiedzieć ‘B’.
- Oh, Finn.
Ja… Ja uwielbiam z tobą rozmawiać, naprawdę – zaczęłam, patrząc mu się prosto w
oczy. Zauważyłam, że powoli gaśnie w nich jakaś iskierka, która pojawiła się,
gdy zaczął mówić. Chyba domyślał się, co chciałam mu przekazać. – Ale
chciałabym… żebyśmy – oh, to było trudniejsze, niż przypuszczałam! – żebyśmy
zostali przyjaciółmi. W porządku?
- Rozumiem. –
Finn spuścił spojrzenie na nasze dłonie, leżały zaledwie milimetry od siebie.
Gdyby teraz przesunął mały palec, mógłby mnie złapać, tak jak przystało na
chłopaka. Ale chyba szanował moje zdanie zbyt bardzo, by stawiać mnie przed
taką presją. – Może jeszcze to przemyślisz? Nie chcę, żebyś myślała… żebyś
czuła się w obowiązku odpowiadać teraz.
Otworzyłam
usta, żeby coś powiedzieć, ale wtedy zdałam sobie sprawę, że nie wiem, jakie
słowa byłyby najodpowiedniejsze, więc zamknęłam je szybko.
- W porządku –
powiedziałam, w końcu. – Przemyślę to jeszcze… Ale proszę cię, nie rób sobie
nadziei. Nie chcę brzmieć niemiło, szczególnie, że naprawdę byłeś dzisiaj dla
mnie wspaniały, po prostu nie mogę zmusić swojego mózgu, by przyjął na raz tyle
informacji… i zaakceptował je.
- Okay. – Finn
uśmiechnął się delikatnie. Oboje byliśmy teraz w znacznie gorszym nastroju niż
jeszcze kwadrans temu, ale chłopak z całych sił starał się to zatuszować
pogodną minął. – Chodź, odprowadzę cię do domu – uśmiechnął się do mnie,
wstając i wyciągnął zachęcająco rękę w moją stronę. Przyjęłam ją z
wdzięcznością.
__________________________________________
Reniferowa | Majka C. | Ellie
Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem. Nawet nie wiecie jak bardzo motywuje mnie do pisania takich kilka słów :) Kilka osób mówiło mi, że historia jest bardzo podobna do "Trzech metrów nad niebiem", szczerze - wyszło tak całkiem przypadkiem. Naprawdę!
nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że napisałaś ten rozdział! :) siedzę zakatarzona nad książką od fizyki i szczerzę się jak nienormalna do ekranu. ten stan, że zrobiłam jakiejś osobie przyjemność. cieszę się, że Jude postawiła sprawę jasno. odważna z niej dziewczyna. mam nadzieję, że mimo wszystkich przeciwności i niepowodzeń opowiadanie będziesz pisała. szczerze i gorąco na to liczę.
OdpowiedzUsuńTwoja Wielka Fanka Majka.
ściskam mocno!
xoxo
PS. rozdział jak najbardziej perfektamente. :)
Bardzo miła przerwa od rozprawki z niemca do której mam tylko dwa słowa na dwieście i czuje na plecach presję, bo to na jutro, a ja mam zero argumentów w głowie. No nic, nie ważne bo to przecież nie o tym powinnam pisać.
OdpowiedzUsuńWkradł Ci się jeden malutki błąd, tam chyba powinno być " Jeśli to robiło ze MNIE (a nie mną) złą osobę, to trudno " xD tak mi się wydaje, chyba, że miałaś na myśli kompletnie coś innego to już nie wiem :D ale ja też robię literówki masę z resztą, więc się nie przejmuj.
Przyznam, że rozdział jest lekki, przyjemny i ... bardzo spokojny. Niall z niczym nie wyskoczył, co szczerze mnie za skoczyło na plus, bo już myślałam, że jak w każdych opowiadaniach wyleci z krzykiem, że to to tamto, ale nie. Ogromny plusik :D
Jude jest fajną dziewczyną, taką jaką chciałabym być. Postawić sprawę jasno mimo wszystko i nie bać się wypowiedzieć zdania w prost, a nie w pokręcony sposób. Finn wydaje się bardzo fajnym chłopakiem, ale przecież wszyscy czekamy na cudownego Nialler'a i przyznam się szczerze, bez bicia bo to bezsensu, że ja też czekam. Ciesze się, że dodałaś rozdział tak dość szybko i oby kolejny pojawił się również w takim tempie.
To zabawne o tej fabule, bo ona jest strasznie podobna :D widocznie siedziało w Tobie dokładnie coś takiego i już, tak bywa :>
Życzę Ci ogromnych pokładów weny, więcej ilości czytelników, bo na to również zasługujesz i udanych kolejnych dni tygodnia! :) xx
Jak przeczytałam, że zmieniłaś imię na Finn, to trochę mnie serce zakuło. Bo od razu mi się skojarzyło z Finnem z Glee i znowu uderzyła mnie świadomość, że nie żyje i po prostu... no. Nieważne, tak tylko sobie mówię.
OdpowiedzUsuńW każdym bądź razie rozdział oczywiście bez wątpienia świetny, szkoda tylko, że dosyć krótki. Ale jest jak jest, ważne, że w ogóle go napisałaś!
Finn to może i naprawdę świetny chłopak. Widać, że naprawdę potrafiłby zadbać o Jude. Tak przynajmniej się wydaje. Przy okazji, to wcale nie jest przystojniejszy do Nialla! No, może i patrzę na to przez pryzmat mojej miłości do blondyna, ale nie nie nie. Nie będzie przystojniejszy i koniec.
Poza tym ja już mam tak, że zawsze mam dziwne myśli i już sobie wyobrażam, że Finn dużo mi tam jeszcze namiesza... Tak tylko pewnie mi się wydaje, ale póki co jestem neutralna w stosunku do tego chłopaka.
No i Niall! Brakuje mi tu Nialla! Znaczy, z jednej strony to dobrze, bo co za dużo to nie zdrowo, jak to się mówi, ale nie moja wina, że ja bym chciała czytać o tym chłopaku cały czas, szczególnie tak jak ty go kreujesz.
Wyłapałam może z dwa błędy, ale były one tak znikome, że gdyby po prostu nie moje uczulenie na tym punkcie, to pewnie w ogóle bym ich nie zauważyła. Jest dobrze, naprawdę dobrze. Ale to już wiesz, że kocham tą historię.
Czekam z niecierpliwością na następny i życzę dużo, dużo, dużo weny! <3
Czyli The Beatels to znaczy Żuczki??? xD :D
OdpowiedzUsuńSuper ;D czuję się jakbym czytała książkę, którą napisała znana pisarka! Naprawdę, do tych czas spotkałam się tylko z dwiema dziewczynami, które potrafią pisać. Cieszę się, że natknęłam się na twoje opowiadanie! Pozdrowionka ;3
OdpowiedzUsuń