Jeszcze nigdy
nie czułam się tak niezręcznie a zarazem tak obojętnie w obecności Finna. Z
jednej strony miałam wyrzuty sumienia, że musiałam dzwonić po niego w środku
nocy i jawnie wykorzystałam go, chociaż wiedziałam, że nie jestem mu obojętna,
ale z drugiej strony… Z drugiej strony był Niall i ten jego zachrypnięty głos i
te jego dłonie i jego oczy i usta i włosy i wszystko, co sprawiało, że trzy
razy pomyliłam zamówienia w trakcie pracy i nie mogłam skupić się na niczym
dosłownie przez cały dzień.
Nigdy w życiu
nie pomyślałabym, że motylki w brzuchu naprawdę istnieją i naprawdę mogę ich
doświadczyć, ale kiedy tylko moje myśli schodziły na temat blondyna, a zdarzało
się to dość często, uśmiechałam się do siebie czując dziwne mrowienie w
żołądku.
Michelle
zauważyła od razu jak bardzo jestem rozkojarzona i posyłała mi rozbawione
spojrzenia za każdym razem gdy wchodziłam do kuchni po nowe zamówienie, ale
tylko uśmiechałam się do niej szeroko i mówiłam, że wyjaśnię wszystko, kiedy
będziemy mogły spokojnie porozmawiać. W końcu ustaliłyśmy, że spotkamy się
razem z Victorią u mnie w domu dzisiaj wieczorem i pogadamy o tym, co się
dzieje.
Finn oczywiście
nie odezwał się do mnie ani razu. Jedynie rzucił mi ponure spojrzenie na
powitanie i zajął się swoją pracą za barem. Jakoś nie mogłam się zmusić, żeby
się tym przejmować.
Po pracy
dosłownie wybiegłam z budynku, wypatrując wśród tłumu na ulicy Nialla, a kiedy
go zobaczyłam, rozpędziłam się i skoczyłam na niego, oplatając nogi wokół jego
talii i całując go mocno w usta. Zaplątał ramiona wokół mnie i przycisnął mnie
do siebie, odwzajemniając pocałunek z uśmiechem.
- Czym sobie
zaszczyciłem na takie powitanie? – zapytał, kiedy wróciłam stopami na chodnik i
uśmiechnęłam się do niego szeroko. Czułam, że moje serce jest niezwykle
ciężkie, a jednocześnie lekkie i przepełnione powietrzem, jak gdybym mogła w
każdej chwili unieść się nad ziemię napędzana czystym szczęściem.
Nie potrafiłam
odpowiedzieć na jego pytanie, więc po prostu ruszyłam obok niego wzdłuż ulicy,
wpatrując się przed siebie z głupim uśmiechem na twarzy.
- Gdzie mnie
prowadzisz? – zapytałam.
- Jeśli chcesz
możemy pójść do tego pubu, w którym ostatnio byliśmy na koncercie Harry’ego i
Liama.
Wtedy coś
sobie przypomniałam i nagle uśmiech spełzł z mojej twarzy.
- Z Harry’m
wszystko w porządku? – Popatrzyłam na Nialla z powagą. Zmarszczył brwi i posłał
mi pytające spojrzenie, jakby nie wiedział o co mi chodzi.
- Dlaczego coś
miałoby z nim być nie tak?
- Wczoraj nie
było go z nami na komisariacie, a… A moja mama mówiła, że ktoś zginął w wypadku
samochodowym – wytłumaczyłam mu, patrząc jak oczy Nialla robią się coraz
większe i większe.
Wyjął szybko
komórkę z kieszeni i wykręcił czyjś numer telefonu, po czym przystawił aparat
do ucha i czekał.
Czekał, aż
odezwała się automatyczna sekretarka.
- Harry, daj
znać, jak to odsłuchasz. Chcę wiedzieć, co się wczoraj stało, kiedy
zniknęliście – powiedział i rozłączył się. Wyglądał na wręcz przerażonego, więc
złapałam jego dłoń i ścisnęłam ją pocieszająco.
- Na pewno nic
mu się nie stało. To nie musiał być on w tym wypadku… - zaczęłam, ale Niall
pokręcił głową, jak gdyby chciał mi przekazać, żebym dała sobie spokój, więc zamilkłam
i szłam dalej przed siebie, myśląc o tym, jak by tu pocieszyć Niallera.
Chodziliśmy
chwilę po mieście, ale nie mieliśmy już ochoty na wstępowanie do żadnego pubu,
czy innego miejsca, gdzie mielibyśmy siedzieć bezczynnie w oczekiwaniu na
telefon od Harry’ego. Nagle mnie olśniło.
- A może
zadzwonisz do Louisa? Przecież jego kuzynka była z Harry’m na jednym motorze,
powinna wiedzieć co się dzieje, prawda?
- Możliwe –
mruknął Niall i niepewnie spojrzał na telefon. Wiedziałam, co teraz chodzi po
jego głowie. Bał się, że nawet jeśli usłyszy najnowsze wieści, mogą mu się one
nie spodobać. Więc może lepiej żyć w nieświadomości?
Wzięłam od
niego telefon i wybrałam numer, widząc, że nie oponuje.
Louis odebrał
po dwóch sygnałach.
- Cześć,
Louis, tutaj Jude – odezwałam się, zerkając na Nialla, który przyglądał mi się
z uwagą.
- O, cześć,
Jude. Coś nie tak z Niallem? – zdziwił się Louis, słysząc mnie przy telefonie.
Miał prawo się zastanawiać, dlaczego jego najlepszy przyjaciel oddaje słuchawkę
swojej dziewczynie.
- Nie, z
Niallem wszystko jak najbardziej w porządku. Martwimy się tylko o Harry’ego i
Suzanne. Zniknęli gdzieś wczoraj…
- Ach, oni… -
mruknął Louis niepewnie. Zamarłam, wsłuchując się w słowa bruneta. On coś
wiedział. – Wczoraj Suzanne zadzwoniła do mnie, zaraz po tym, jak wypuścili nas
z komisariatu. Była… w lekkim szoku.
- Co się
stało?
- Próbowali
uciec przed policją. Harry zrobił zakręt i chciał przejechać między jakimiś
domami, ale… Ktoś tamtędy szedł i… - Louis zawahał się.
- I co? –
Próbowałam go pośpieszyć, bo palce już zdrętwiały mi od trzymania telefonu przy
uchu.
- Potrącili
kogoś, Jude. Jakąś dziewczynę, a Harry… Harry spanikował i uciekł. Podobno
Suzanne prosiła go, żeby zawrócili i sprawdzili, czy wszystko z nią w porządku,
ale policja nadal ich ścigała, więc był pewien, że zajęli się tamtą dziewczyną.
Na pewno szybko zawieźli ją do szpitala – zapewniał mnie Louis, jakbym go o coś
oskarżała. Milczałam, bo wiedziałam, jak skończyła się ta historia dla
potrąconej dziewczyny. Wcale nie dotarła do szpitala.
- To… dobrze –
szepnęłam, widząc, jak Niall robi się blady jak ściana. Nie wiedziałam jak
zakończyć rozmowę z Louisem, nie wiedziałam już nawet jak otworzyć usta, wiec
po prostu rozłączyłam się i oddałam telefon Niallowi.
Harry zabił
niewinną dziewczynę.
- I co? –
zapytał Niall, wyglądając, jak gdyby zaraz miał zwymiotować.
- Z Harry’m i
Suzanne wszystko w porządku. To był… - zawahałam się. Nie wiedziałam co robić.
Powiedzieć Niallowi o wszystkim? Wtedy on na pewno przekaże Harry’emu prawdę, a
Harry będzie musiał żyć z poczuciem winy do końca życia. – To musiał być jakiś
inny wypadek.
Od razu po
wypowiedzeniu tych słów poczułam wyrzuty sumienia. W sumie nie byłam pewna, czy
to na sto procent Harry spowodował ten wypadek z ofiarą śmiertelną o którym
mówiła moja mama. Przecież według Louisa policja mogła spokojnie znaleźć
dziewczynę i zawieść ją do szpitala, a ofiarą mógł być ktoś zupełnie inny, o
kim istnieniu nawet nie zdawaliśmy sobie sprawy, prawda? Nie musiałam czuć się
winna, że nie zwierzam się Niallowi ze wszystkich swoich przypuszczeń.
Przynajmniej
Niall wyglądał jakby mu ulżyło.
Powoli
nadciągał czas, kiedy musiałam wracać do domu, ale nie spieszyło nam się z tym.
Chciałam jeszcze trochę pobyć z Niallem, ponieważ jeszcze lepsze od ciągłego
myślenia o blondynie było posiadanie go przy sobie. I próbowałam czerpać z tego
jak najwięcej.
- W piątek
wieczorem są wyścigi – powiedział Niall niespodziewanie.
- Tak?
- Idziesz tam
ze mną. – To nie było pytanie. Chłopak popatrzył na mnie z tym swoim pewnym
siebie uśmieszkiem osiedlowego rozrabiaki, wiedząc dokładnie jak to na mnie
działa.
- Możemy pójść
pooglądać, jak się ścigają – powiedziałam, kiwając delikatnie głową i
odwracając wzrok.
- Pooglądać?
- A co chcesz
robić? Przecież zabrali ci prawo jazdy… - Zmarszczyłam brwi.
- Jude, do
wyścigów ulicznych nie trzeba prawa jazdy – zaśmiał się. Popatrzyłam na niego z
szokiem odmalowanym na twarzy.
- Niall, chyba
nie chcesz mi powiedzieć, że planujesz się ścigać w ten piątek? Zapomniałeś jak
to się ostatnio skończyło? Niall?!
Podniosłam
głos, kiedy nie reagował, a jedynie wpatrywał się przed siebie, aż uśmiech
zszedł z jego ust i zaczął na nich pojawiać się wyraz poirytowania. Widziałam,
że go denerwuję i widziałam, że nic sobie nie robi z tego, że ja również czuję
się zdenerwowana.
- Obiecaj mi,
że nie będziesz się ścigał – powiedziałam i stanęłam w miejscu, zapierając się
stopami. Niall wyszedł kilka kroków przede mnie, aż w końcu nasze splecione
palce uniemożliwiły mu dalszą drogę i musiał się odwrócić w moim kierunku.
- Jude…
- Obiecaj mi –
uparłam się. Patrzyłam z powagą na jego zdenerwowaną minę i wiedziałam, że
żadne z nas nie ustąpi.
- Nie
przesadzaj, okay? Ścigałem się już setki razy.
- Nie ważne
ile razy się już ścigałeś. Policja nie będzie cię w kółko łapać i odwozić na
komisariat, wiesz? Kiedyś stracą cierpliwość.
- Dlaczego
musisz tak strasznie panikować? – warknął, ciągnąć mnie do przodu, ale ja
zaparłam się piętami o podłogę i nie dałam się ruszyć. – Chciałem tylko, żebyś
przyszła i życzyła mi szczęścia, to tyle…
- Niall,
obiecaj mi, że tego nie zrobisz. Proszę cię! Obiecaj mi! – krzyknęłam, ale było
to jak rzucanie grochem o ścianę. Nic do niego nie docierało.
Wyrzuciłam z
siebie jakiś nieartykułowany dźwięk i puściłam jego dłoń, ruszając energicznie
z miejsca i zostawiając Nialla za sobą. Kipiałam z wściekłości na tego
lekkomyślnego dupka.
Poczułam jego
dłoń na swojej talii, kiedy dogonił mnie w kilku krokach i pochylił, by mnie
objąć. Odsunęłam się od niego, ignorując jego cichy, rozdrażniony pomruk.
Zasłużył sobie na to. Mógłby chociaż raz mnie posłuchać, a wyszłoby mu to na
dobre.
- Jude, jesteś
niemożliwa – mruknął, idąc metr ode mnie, ale nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Zrezygnujesz
z wyścigów na kilka tygodni? – Nie dawałam za wygraną.
- Nie ma mowy
– warknął.
- Sam tego
chciałeś.
W oddali
widziałam już swój dom, a w tempie jakie narzuciłam znaleźliśmy się pod nim w
niecałą minutę. Nie zaszczyciłam Nialla nawet spojrzeniem, kiedy wchodziłam po
stopniach na werandę i już sięgałam do klamki, kiedy chłopak przycisnął mnie
swoim ciałem do ściany przy frontowych drzwiach.
- Nawet się
nie pożegnasz? – mruknął, pochylając się nade mną i posyłając mi swój firmowy
uśmiech. Byłam tak zła, że nie musiałam nawet udawać, że nie robi to na mnie
wrażenia. Po prostu wbiłam wzrok w jeden punkt na podłodze i czekałam, aż Niall
sobie odpuści, albo przyzna mi rację i zrezygnuję z wyścigów.
Nie odezwałam
się ani słowem, kiedy złożył soczysty pocałunek na moich ustach. Nie
zareagowałam. Po prostu stałam tam, przygwożdżona do ściany i czekałam aż
skończy. Jego ruchy stawały się coraz bardziej agresywne, wargi coraz
drapieżniej próbowały wywołać na mnie jakiś efekt, jakiś odruch.
W końcu
odsunął się, rzucając we mnie nienawistnym, pełnym niewykorzystanego napięcia
spojrzeniem.
- Skończyłeś
już? – zapytałam, chłodnym głosem. Niall odsunął się ode mnie bez słowa,
pozwalając mi wejść do domu. Zatrzasnęłam przed nim drzwi, przekręcając kluczyk
w zamku i czekając kilka sekund, zanim usłyszałam jego ciężkie kroki oddalające
się od domu.
Dopiero wtedy
pozwoliłam swoim emocjom wypłynąć na powierzchnie. Zaczęłam oddychać
spazmatycznie, łapiąc powietrze resztką sił, jakbym dopiero co wynurzyła się z
wody. Usiadłam w salonie na kanapie i schowałam głowę w dłoniach. Wiedziałam,
że mama jest jeszcze w pracy, a Connor siedział w swoim pokoju, jak co dzień,
więc nie bałam się, że ktoś przyłapie mnie na płaczu. Pozwoliłam łzom spływać
powoli po moich policzkach.
Dopiero wtedy
doszło do mnie, jak wielką byłam idiotką zakochując się w Niallu Horanie.
_____________________________________
Okay. I jak?
Jutro wyjeżdżam do Anglii, więc wszystkie komentarze będę mogła przeczytać prawdopodobnie dopiero za tydzień, ale postaram się złapać wifi i poczytać je w trakcie wyjazdu, bo jestem ciekawa co myślicie :)
Jej, jaram się tym wyjazdem! Marzyłam o Anglii od kilku lat!!! :D
Niesamowity. Czekam na nexta<3
OdpowiedzUsuńTy to masz szczęście no nic życzę udanego wyjazdu
Genialny <3 Udanego wyjazdu :D Dodaj zdjęcia :D
OdpowiedzUsuńC U D O W N Y! Ale się dzieje! Nie mogę się doczekać następnego!
OdpowiedzUsuńJude i Niall są wspaniałą parą, więc na pewno jakoś się wszystko ułoży... oby! Krótko mówiąc- uwielbiam ten blog!
Jedno z najlepszych polskich ff o Niallu!
Z niecierpliwością czekam na następny rozdział! Trzymaj się!
Oo i miłego wyjazdu do Anglii! :)
~Benge
Rozdział świetny, mam nadzieję, że szybko się pogodzą.
OdpowiedzUsuńBaw się dobrze ;) !
xx
@awmyniallehh
Łał to było... aż mnie zatkało na końcu. Zajebisty rozdział, jak zawsze. Czekam z niecierpliwością na następny. Loffciam <333
OdpowiedzUsuńOoooo baw się dobrze...Mam nadzieje że next już niedługo..<3
OdpowiedzUsuńNextttt szybciutko mam nadzieje i miłej zabawy..<3
OdpowiedzUsuńpisz szybko dalej! <3333
OdpowiedzUsuńOOoooooooooo ale się porobiła...czekam.<3
OdpowiedzUsuńDobrze, że Jude nie ulega Niallowi i umie postawić na swoim. Coś mi sie wydaje, że policja powiążę jakoś Harry'ego z śmiercią tej dziewczyny i będą kłopoty :(
OdpowiedzUsuń( zapraszam u siebie na nn jak jeszcze nie czytałaś)
Pozdrawiam,
Risa
Cudowne ;) I wreszcie Jude postawiła na swoim :P
OdpowiedzUsuńgenialne cudo brak słów z nie cierpliwoscią czekam na next KOCHAM :***** <3 <3 <3 ,3 <3 <
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej z Harrym wszystko jest w jak najlepszym porządku, to cudownie :) Przynajmniej mam taką nadzieję.Trochę mnie boli to, że oboje się kochają i są uparci i trzymają się swojego zdania. Co prawda Niall jest gorszy bo, naraża swoje życia, ale Jude, też nie rozumie, że on to uwielbia Cóż. Przyznałabym jej rację, bo jestem dziewczyną proste.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny! :)x
O, masakra nwm jak wytrzymam bez rozdzialow :( na prawde cie podziwiem i gratuluje bo zrobilas kawal dobrej roboty.milego wyjazdu :) i mysle ze nie zapomnisz o nas (czytelnikach) <3 x
OdpowiedzUsuńUffffff Harry żyje....Musze przyznać ,że nie wiem co dalej....Kocham <3 <3 <3
OdpowiedzUsuń