sobota, 1 lutego 2014

Rozdział piętnasty. Kolega z pracy



Stałam skonsternowana w progu, patrząc na męskie buty rzucone w rogu pomieszczenia. Były za duże i zdecydowanie za drogie, by mogły należeć do Connora.
- Mamo? – krzyknęłam, kładąc torbę na szafce w przedpokoju i ponownie zatrzymałam się, zaglądając do salonu. Zostałam świadkiem sceny, której nie powinno oglądać żadne dziecko rozwiedzionego rodzica. Nigdy!
Moja mama leżała na kanapie, otulona ramieniem jakiegoś obcego mi mężczyzny. Kiedy mnie zobaczyli, odsunęli się od siebie jak poparzeni.
- Nie, no. Spokojnie – mruknęłam, odwracając się i idąc w kierunku schodów, zbyt oszołomiona, by powiedzieć coś inteligentnego. – Nie przeszkadzajcie sobie.
Usłyszałam jak mama woła moje imię z salonu i podnosi się z kanapy, ale zanim zdążyła nawet wyjść na korytarz, ja zamykałam już drzwi swojego pokoju. Przekręciłam kluczyk w zamku i podeszłam powoli do łóżka, ignorując prośby mojej mamy, by wpuścić ją do środka.
- Po prostu pozwól mi się wytłumaczyć – mruknęła kobieta zza drzwi.
- Ale naprawdę nie masz czego tłumaczyć – powiedziałam odrobinę zbyt piskliwym głosem. Cała sytuacja wydawała mi się aż nazbyt niezręczna. Właśnie przypadkiem dowiedziałam się, że moja mama ma kogoś nowego, a sama nie pozwala spotykać mi się z chłopakiem, który chodzi po mojej głowie od tygodni. – Rozumiem. Czułaś się samotna, potrzebowałaś wsparcia duchowego, czy coś… Jasne. Czaję.
- To mój znajomy z pracy…
Otworzyłam gwałtownie drzwi. Chyba się przestraszyła, bo odskoczyła nagle i uśmiechnęła się przepraszająco.
- Przytulasz się na kanapie ze wszystkimi znajomymi z pracy? – zmrużyłam oczy ostrzegawczo.
- Nie! To nie tak…
Udałam, ze wzdycham z ulgą.
- To dobrze. Bałabym się, gdybyś była aż tak rozwiązła – zażartowałam i chyba dzięki temu mama odrobinę się rozluźniła, bo nawet zebrała się w sobie na szczery uśmiech. – A co do tego… pana na kanapie. Spoko, nie musisz mi nic wyjaśniać.
- To Mark…
- Wszystko jedno – mruknęłam pod nosem. – Udanej zabawy.
Puściłam jej oczko i zamknęłam drzwi. Nie wiem, jak powinna zareagować dobra córka na wiadomość, że jej matka ma nowego chłopaka, ale ja zrobiłam tak. Gdybym nie podeszła do tego wszystkiego z humorem, prawdopodobnie uległabym autodestrukcji.

Następnego dnia z rana po raz pierwszy w życiu poszłam do swojej nowej półetatowej pracy. Umierałam ze stresu, jadąc do biurowca, w którym mieściła się restauracja mojego taty.
Kiedy tylko weszłam do restauracji Finn rzucił mi ukradkowe spojrzenie znad baru. Było jeszcze za wcześnie, by obsługiwać klientów, ale Michelle już zajmowała się czyszczeniem stolików więc dołączyłam do niej, lecz kiedy w lokalu pojawił się mój tata, rozdzielił nas na grupki. Moją przyjaciółkę wysłał do pomocy w kuchni, Finna zostawił przy barze, a ja miałam zajmować się klientami i dbać o czystość na Sali.
Gdy kilka godzin później po raz setny przechodziłam koło Finna, by zanieść zamówienie do kuchni, chłopak posłał mi ponure spojrzenie, westchnęłam i zatrzymałam się obok niego.
- Coś się stało? – zapytałam, siląc się na uprzejmy ton.
- Nie. Nic. – mruknął, wracając do wycierania jakichś szklanek.
- W takim razie nie rób takiej miny.
Zaniosłam zamówienie do kuchni, a kiedy wracałam, Finn w końcu odważył się do mnie normalnie odezwać.
- Dlaczego nie odpisałaś mi wczoraj na wiadomości? – zapytał, patrząc się na swoje buty. Przekręciłam oczami, modląc się w duchu o siłę w tych ciężkich dla mnie czasach.
- Byłam zajęta… - burknęłam. Chciałam jakoś się ulotnić, ale na sali nie pozostał ani jeden nieobsłużony klient.
- Co robiłaś?
- Spotkałam się z kimś.
- Spotkałaś?
- Tak. Wiesz… czasami to robię…
- Ah, okay – mruknął pod nosem.
Westchnęłam zirytowana.
- O co ci chodzi? Od rana robisz z siebie ofiarę, jakbym wyrządziła ci niewiadomo jaką krzywdę. To tylko kilka sms-ów, Finn. I tak piszesz do mnie codziennie.
- No właśnie. JA piszę codziennie. Nie mogłabyś chociaż raz ty się postarać?
Popatrzyłam na niego zaskoczona.
- Finn. Myślałam, że dałam ci wyraźnie do zrozumienia, że między nami nic nie było, nie ma i nie będzie – powiedziałam najbardziej spokojnym tonem na jaki mnie było stać.
- Okay, rozumiem. Ale mogłabyś się starać w takim… przyjacielskim sensie.
Zaczerpnęłam powietrza, by coś powiedzieć, ale nic nie wydobyło się z moich ust. Nie miałam pojęcia, jak mogłabym odpowiedzieć Finnowi. Jak dać mu do zrozumienia, że nawet przyjaźń z nim nie brzmi dla mnie kusząco. Chciałbym, by nasze relacje pozostały czysto koleżeńskie.
- Spotykasz się z kimś? – zapytał, przerywając moje przemyślenia.
Nagle drzwi od kuchni otworzyły się za mną i ze środka dobiegł głos mojego taty, wołającego mnie po gotowe dania dla klientów restauracji. Poszłam tam urywając rozmowę z Finnem i z wdzięcznością przyjęłam okazję, by już więc nie zaczynać z nim tego tematu.

W drodze powrotnej do domu zadzwoniła moja komórka. Wyciągnęłam ją z tylnej kieszeni spodni wzdychając z irytacją na myśl, o kolejnym telefonie czy sms-ie od Finna, ale numer, który wyświetlił mi się na ekranie nie należał do mojego kolegi z pracy. Należał do Nialla.
- Słucham? – odebrałam niepewnie, zwalniając kroku. W głowie miałam już kilka scenariuszy tego, po co blondyn mógłby do mnie dzwonić. Może chciał się spotkać? Może obserwował mnie w mojej drodze do domu i chciał ponownie zabrać na przejażdżkę motorem za miasto? A może po prostu stęsknił się za moim głosem i chciał porozmawiać?
Cóż, mój głupi umysł był zbyt optymistyczny.
- Heeeej, Juuuuudee! Don’t make it baaaaad! – zawył do telefonu. Musiałam odsunąć słuchawkę od ucha, by nie ogłuchnąć. Rozpoznałam słowa piosenki Beatlesów i w duchu warknęłam z rozdrażnienia.
- Niall… - mruknęłam, próbując mu przerwać. Po jego głosie łatwo mogłam wywnioskować, że blondyn musiał wypić już kilka kolejek przed telefonem do mnie. Ignorował mnie i dalej śpiewał. – Niall… Hallo? Niall!
Nagle przerwał piosenkę i zaśmiał się ochrypłym głosem.
- Cześć żuczku!
- Tsaa, cześć – mruknęłam, po czym zadałam najgłupsze pytanie z możliwych: – Co robisz?
- A, nic – droczył się ze mną jak dziecko. Po całym dniu spędzonym na pracy w restauracji nie miałam ochoty na takie zabawy, więc po prostu kontynuowałam moją drogę do domu, trzymając słuchawkę przy uchu bez słowa. – Wpadłem do baru na pięć minut i akurat włączyli karaoke. Zgadnij co przed chwilą leciało?
- Niall, bardzo się cieszę, że tak spędzasz poniedziałkowe popołudnia, ale naprawdę nie mam teraz ochoty na…
- Ty nigdy nie masz ochoty – burknął, przerywając mi i zaśmiał się głośno ze swojego żartu. Usłyszałam kilka głosów w tle, które również uznały go za niesamowicie zabawny.
- Dobra. Może pogadamy innym razem.
Rozłączyłam się i schowałam telefon spowrotem do kieszeni dżinsów. W domu po raz kolejny przywitał mnie obraz mamy w ramionach jej Tylko-Kolegi-Z-Pracy Marka, ale zignorowałam ich i od razu skierowałam się do swojego pokoju, porywając po drodze paczkę czekoladowych płatków z muesli.
Victoria zadzwoniła do mnie z propozycją spotkania się u niej w domu, ale odmówiłam, zmęczona i zdenerwowana po tym wszystkim, co mi się dzisiaj przydarzyło. Włączyłam cicho muzykę w radiu i położyłam się na łóżku, zamykając oczy.
Wibracje. Po sekundzie usłyszałam znajomą muzykę, która oznaczała, że ktoś próbuję się do mnie dodzwonić. Popatrzyłam na zegarek przy łóżku i z zaskoczeniem zauważyłam, że była już dziewiąta wieczorem, co oznaczało, że spałam prawie trzy godziny, chociaż nie czułam się ani trochę wypoczęta.
- Tak? – Przekręciłam się na bok i położyłam sobie telefon na uchu, zamykając oczy i próbując zasnąć ponownie.
- Jude? – Rozpoznałam głos Nialla i musiałam złapać spadający telefon, bo z zaskoczenia gwałtownie się poruszyłam. – Juuude, zafralie mi klaszyki.
- Jakie kluczyki? – zapytałam, próbując przywrócić zaspany umysł do stanu używalności.
- No, klaszzykii od motorru – wytłumaczył niewyraźnie Niall. Musiałam naprawdę mocno się skupić, by zrozumieć, co mówi Irlandczyk. – Ten idjiota pszy baszze pofiedziaał, sze nie moogę prrofad-zić.
Opuściłam głowę z rezygnacją, tłumiąc jęk rozpaczy i żałości.
- Gdzie jesteś?
- Co? – usłyszałam, jak Niall wpada na coś, robiąc przy tym małe zamieszanie. Ktoś krzyknął do niego, by się odsunął.
- Gdzie jesteś Niall, przyjadę po ciebie.
Podał mi nazwę baru i z ulgą stwierdziłam, że był on jakieś dziesięć minut od mojego domu. Prawda była taka, że nie miałam prawa jazdy, więc musiałam iść po Nialla na piechotę i prawdopodobnie podprowadzić go w pojedynkę do jego własnego domu. Poza tym, że oczywiście ten plan był beznadziejny, głównym problemem był fakt, że nie znałam adresu blondyna.
Znalazłam Nialla siedzącego na chodniku przed barem. Podejrzewałam, że właściciel po prostu musiał go wyrzucić ze środka, ale nie miałam zamiaru się go o to pytać. Niall i tak ledwo co potrafił złożyć poprawne gramatycznie zdanie w tej chwili.
Gdy tylko mnie zobaczył uśmiechnął się szeroko jak dziecko. Cały jego urok psuła jednak butelka piwa, którą trzymał w prawej dłoni.
- Żuczek! – krzyknął, a kilka osób stojących niedaleko odwróciło głowy w naszą stronę. Próbowałam ich ignorować, ale nic nie potrafiło ukryć rumieńca, jaki wyszedł na moje policzki. Tym razem jednak, było to spowodowane wstydem.
- Okay, wstawaj, Niall. Idziemy do domu – mruknęłam i złapałam jego rękę, by pomóc mu wstać. Chłopak spróbował się podciągnąć, ale stracił równowagę i ponownie usiadł ciężko na chodniku, śmiejąc się pod nosem. – To nie jest śmieszne, Niall!
Myślałam o tym, by poprosić kogoś o pomoc w podniesieniu blondyna, ale nagle zorientowałam się, że wszyscy ludzie wokół nas magicznie wyparowali, gdy tylko zaczęłam się rozglądać. Zacisnęłam usta ze złości i ponownie zwróciłam spojrzenie na chłopaka.
- Allle jestesz pjięęęękna – powiedział Niall z podziwem, przechylając głowę i patrząc się na mnie. Przekręciłam oczami.
- Tak, wiem. A teraz wstawaj – warknęłam. Niall ostatecznie oparł się na dłoniach i jakimś cudem zdołał wstać, chociaż nie potrafił utrzymać równowagi zbyt długo. Przerzuciłam jego rękę przez moje ramię i razem zdołaliśmy zrobić kilka kroków do przodu.
- To gdzie mieszkasz? – zapytałam.
- Paper Street 12 – wymruczał. Był teraz tak blisko mnie, że czułam wyraźnie, jak alkohol paruje z jego skóry. Z przerażeniem uświadomiłam sobie, jak daleko stąd znajduje się dom Nialla.
Za nic w świecie nie uda nam się tam dojść na piechotę.
W myślach sprawdziłam swoją listę kontaktów, lecz żadna z osób, które znałam nie posiadała prawa jazdy. Nie. Była jedna osoba, która potrafiła prowadzić samochód…
Chwilę później desperacko próbowałam utrzymać telefon w jednej dłoni i nie dopuścić do upadku Nialla drugą, co było praktycznie niemożliwe, bo chłopak chwiał się na boki i najwyraźniej świetnie się przy tym bawił.
- Finn, potrzebuję twojej pomocy… - powiedziałam do telefonu, gdy tylko Finn odebrał połączenie. Czułam się jak wielki przegrany, a do tego wiedziałam, że nie powinnam w ogóle dzwonić do bruneta. Nie w takiej sytuacji.
Chłopak zjawił się pięć minut później i pomógł mi wprowadzić pijanego Nialla do samochodu bez słowa. Czułam się winna i nie wiedziałam nawet jak przeprosić go za całą tę sytuację. Niall usiadł na tylnim siedzeniu, a ja zajęłam miejsce pasażera z przodu, obok Finna.
- Przepraszam… - zaczęłam, ale Finn tylko pokręcił głową i wpatrywał się w skupieniu na drogę.
- Będziesz jutro w pracy? – zapytał chłodnym głosem. Jego brwi praktycznie stykały się ze sobą. Musiał być naprawdę zły. Pokiwałam głową i odwróciłam się, by sprawdzić, czy Niall nie robi nic głupiego z tyłu. Nie wiedziałam nawet co w takiej sytuacji oznaczało ‘coś głupiego’.
Zajechaliśmy pod kilkupiętrowy blok na obrzeżach miasta. Rozejrzałam się po okolicy i zobaczyłam kilku ubranych w dresy chłopaków stojących niedaleko przy przystanku autobusowym. Zaczęłam się modlić, by nie uznali nas za coś godnego uwagi.
Niall o dziwo samodzielnie wyszedł z samochodu, po czym stanął obok mnie, lustrując Finna zimnym spojrzeniem. Wiedziałam, że miał ochotę coś powiedzieć, ale chyba był wystarczająco świadomy, by wiedzieć w jakiej sytuacji się znajduję.
- Poradzisz już sobie z nim? – zapytał się mnie Finn, nie patrząc nawet na blondyna.
- Raczej tak – mruknęłam.
Finn kiwnął głową ze zrozumieniem, po czym wsiadł do samochodu i szybko odjechał. Patrzyłam się jeszcze za nim w panice. Szczerze, miałam nadzieję, że zaproponuje mi, że odwiezie mnie jeszcze do mojego domu, albo przynajmniej pod bar. Teraz stałam w kompletnie obcej mi okolicy z kompletnie pijanym Niallem i kilkoma kompletnie nieznajomymi mi dresami.
Niall ruszył w kierunku bloku, a ja poszłam za nim. Nie miałam pojęcia co mogłabym teraz zrobić, wiec po prostu śledziłam Nialla, w nadziei, że sytuacja sama się rozwiąże. Zaczęłam żałować, ze w ogóle zaangażowałam się w tę sprawę. 

___________________________________

13 komentarzy:

  1. Kolejny cudny rozdział! Uwielbiam ten blog!
    A tobie życzę zdrowia! Trzymaj się kochana! xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudooooo ♥♥ Kocham tego bloga ♥♥ czekam na next ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Yay, cieszę się że dodałaś ten rozdział Finn wydaje się być cóż, dość ciekawym bohaterem, który potrafi chyba trochę namieszać, nie wiem przekonamy się jeszcze o tym, może nie raz nie dwa .No i Niall upity Niall podziwiam spokój Jude, bo ja już chyba dawno dostałabym szału. Została na ulicy z Niallem, daleko od domu, chyba nie ma wyboru.. Cóż zobaczymy co dalej.
    Życzę Ci powrotu do zdrowia! :)x

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdrówka życzę! Super rozdział i czekam na kolejny:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam to opowiadanie!! ♥♥♥
    Rozdział świetny jak zawsze!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowne !! daj next ! :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Zajebisty ;D Fajny pomysł z pijanym Niallem :** bardzo mi się podoba ;p Życzę weny i pozdrowienia, czekam na 16 ;>

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. cudowne <3 zakochałm sie w tym opowiadaniu jak nic !
    czekam na nexta!

    OdpowiedzUsuń
  10. Sama nie wiedziałam, jak mam zareagować, kiedy wyszła na jaw na cała schadzka mamy Jude z tym "kolegą z pracy". Z jednej strony trochę chciało mi się śmiać, szczeólnie z reakcji Jude, chociaż sama do końca nie jestem pewna dlaczego. Ale z drugiej strony, to musiał być dla dziewczyny niezły szok, to coś zupełnie nowego dla niej. Sama nie wiem, jakby zareagowała, naprawdę.
    A co do Finna - jakoś go nie lubię. Lubię jego imię, bo od razu kojarzy mi się z Finnem z Glee ([*]), którego naprawdę kochałam, ale tego... nie lubię. Faktycznie chyba nie potrafi zrozumieć sygnałów, które Jude mu wysyłała. Bo skoro nie odpisuje mu, ani nie chce się z nim umówić, to chyba oznacza, że nic z tego nie będzie, prawda? Trzeba mu to narysować, czy jak? A do tego wielke fochy teraz będzie łapał, no błagam.
    Czy ja już ci kiedyś mówiłam, że pijany Niall to mój ulubiony Niall? Chociaż zupełnie nie wiem, jak to wyjaśnić. Po prostu jest dla mnie wtedy taki mega uroczy, nawet jeśli po prostu dzwoni do dziewczyny i wyje jej w słuchawkę jakieś pieśni. W jego wykonaniu nawet sranie na kiblu jest urocze.
    Boże, naprawdę to napisałam?
    W każdym bądź razie, to, czego współczuję Jude, to nie zajęcie się pijanym Horankiem, a wezwanie Finna do pomocy. Naprawdę, to musiało być dla niej trochę upokarzające, tak myślę. Już nawet przeżyłabym tych dresów, niż żeby prosić o pomoc przy pijanym chłopaku kogoś, kogo wcześniej odrzuciłam...
    Bardzo mnie ciekawi, co wydarzy się w następnym rozdziale. Nie śpiesz się jednak, zdrowie jest najważniejsze i mam nadzieję, że wszystko będzie w porządku. Trzymaj cię ciepło, kochana, do usłyszenia!

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy next?. Już nie mogę się doczekać... <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Powiedz mi, dlaczego tak dawno niczego nie komentowałam? Sama nie umiem sobie odpowiedzieć na to pytanie skoro z każdym rozdziałem byłam na bieżąco.
    Pijany Niall? Musiało to wyglądać naprawdę komicznie. Coś mi się wydaje, że relacja między Finnem i Jude będzie jeszcze bardziej napięta ;/
    Oby Niall nie zrobił nic czego będzie żałować będąc w takim stanie.
    zapraszam jeszcze do siebie na rozdział 4.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej :) właśnie trafiłam na twojego bloga i od razu przeczytałam wszystkie rozdziały. Bardzo mi sie podoba fabuła tego bloga bo jest to całkiem co innego. Brak takich sztucznych historii o tym jak Jude sie świetnie dogaduje z resztą chłopaków a jej przyjaciołki są w związkach z resztą chłopców i wszyscu są szczęśliwi. Ale nie wiem co planujesz w przyszłości i fajnie też że Jude nie jest jakąś aspołeczną ofiarą losu jak to zwykle bywa tylko jest normalną dziewczyną i nie jest to historia jak książe zakochuje sie w kopciuszku itp tylko wszystko jest takie naturalne :) Mogłabyś mn dodać do informowanych @Lilly_1D_PL :) wracaj do zdrowia :*

    OdpowiedzUsuń